MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z INSTYTUTEM STUDIÓW WSCHODNICH

W dobie powszechnego dostępu do informacji – i dezinformacji – przyszli pracownicy systemu ochrony zdrowia stają przed wyjątkowym wyzwaniem: muszą nie tylko zdobyć rzetelną wiedzę, ale także umieć odróżniać fakty od manipulacji, edukować pacjentów i przeciwdziałać szkodliwym narracjom.

Jak nauczać studentów kierunków medycznych w dobie sztucznej inteligencji? Jak przekazywać wiedzę pacjentom? Jaka jest rola mediów, a co dzieje się w social mediach? Influencerzy kontra autorytety – jak niwelować różnice pokoleniowe? Na te pytania szukali odpowiedzi uczestnicy debaty „Komu ufać? Jak kształcić przyszłych medyków w czasach informacyjnego chaosu?”, zorganizowanej w redakcji „Rzeczpospolitej” przez Instytut Studiów Wschodnich w ramach wydarzeń poprzedzających XXXIV Forum Ekonomiczne, które odbędzie się w dniach 2–4 września w Karpaczu.

Mówiąc o potrzebie edukacji pacjentów, prof. Maciej Banach, prorektor ds. Collegium Medicum Katolickiego Uniwersytetu Medycznego, zwrócił uwagę, że wynika to z tego, z czym spotykają się lekarze: pacjenci szukają usprawiedliwienia, żeby się nie leczyć – szczególnie gdy diagnoza oznacza terapię na całe życie – bo to jest dla nich wygodne.

– Wygoda to słowo klucz. Widzimy usprawiedliwianie się pacjentów: nie chcę być leczony, szukam w internecie czegoś, co mi uwiarygodni moją tezę, że to jeszcze nie ten czas, nie ta choroba, nie ten lek – mówił prof. Banach. – Z drugiej strony system sprawia, że lekarz często nie ma wystarczająco dużo czasu dla pacjenta i nie jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania. Jest też dystans między pacjentem a lekarzem, pacjent nie zadaje pytań, bo boi się, że będą niewłaściwe. Powtarzamy lekarzom, by kilka razy pytali pacjenta, czy zapamiętał wskazania, bo z naszych kwestionariuszy wynika, że pacjenci rozumieją tylko ok. 20 proc. informacji dotyczących leków, dawek czy samej choroby. Także dlatego szukają w internecie tej wiedzy, która bardzo często nie jest zweryfikowana. Ludzie szukają łatwych sposobów obiecujących szybkie wyleczenie, dlatego np. osoba twierdząca, że „leczy” wysoki cholesterol, ma setki tysięcy subskrybentów. Co więcej, według opublikowanych ostatnio badań najpopularniejsze narzędzia sztucznej inteligencji, które powinny korzystać z walidowanych źródeł, w przypadku pytań medycznych aż w 88 proc. dezinformują, więc pacjenci nie powinni z nich korzystać – przestrzegał ekspert. Podkreślił, że jeśli zakładamy, iż w większości chorób leczenie jest na całe życie, to wymaga to wspólnej decyzji lekarza i pacjenta.

Leczenie to wyzwanie

Jak zauważył współprowadzący debatę dr Piotr Bromber z Uniwersytetu Zielonogórskiego, były wiceminister zdrowia, w tym kontekście każde leczenie jest pewnym wyzwaniem. Bo po wizycie u lekarza u pacjenta pojawia się świadomość pewnych ograniczeń związanych z leczeniem, z kolei różne niesprawdzone źródła dają prostą odpowiedź: nie ma żadnych ograniczeń, nie ma zagrożenia dla życia. To jest niepokojące, a w konsekwencji bardzo niebezpieczne.

– Jesteśmy bezbronni w obliczu dezinformacji, którą ja rozumiem jako akt agresji, bo jest to świadome wprowadzanie pacjentów w błąd w jakimś celu, który na pewno nie jest pozytywny. I pozostaniemy w tej kwestii bezbronni, jeżeli te treści nie będą uznawane za godzące w nasze podstawowe wartości i nie będzie ich penalizacji. Z drugiej strony jest tak, że musimy edukować studentów, ale także siebie samych jako wykładowców, jak weryfikować informacje w sieci, gdyż jest ich bardzo dużo. Musimy się uczyć także tego, by niesprawdzone źródła uznawać za niewiarygodne. My jesteśmy wychowani w sposób tradycyjny, nie jesteśmy przyzwyczajeni do podważania treści, z którymi się stykamy w przestrzeni publicznej. Ale w dzisiejszych realiach musimy się tego nauczyć – stwierdziła prof. Agnieszka Zimmermann, prorektor ds. kształcenia na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym.

Prof. Alojzy Nowak, rektor Uniwersytetu Warszawskiego (UW), mówiąc o potrzebie dostarczenia pacjentom zweryfikowanych informacji, zwrócił uwagę na duże znaczenie tych mediów, które podają wiadomości oparte na wiedzy naukowej.

Prof. Agnieszka Piwowar, prorektor ds. studentów i dydaktyki Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (UMW), mówiąc o roli uczelni w kształceniu studentów, przywołała Konferencję Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM), dla której jest to bardzo ważna kwestia. Przypomniała także, że niedawno nastąpiła nowelizacja standardów na kierunku lekarskim. Jednak potrzebne są dalsze działania.

– Nie nadążamy z dopasowaniem do realiów tego, czego powinniśmy uczyć studentów, gdy chodzi o kompetencje miękkie. Mówiliśmy dotąd o współpracy interpersonalnej, interdyscyplinarnej i komunikacji z pacjentem. Teraz powinniśmy działać na rzecz komunikacji naukowej, czyli mówienia prostym językiem o ważnych sprawach naukowych i uczenia studentów umiejętności weryfikacji źródeł – mówiła prof. Piwowar. – Podam przykład z naszej uczelni, fakultetu dla studentów kierunku lekarskiego, dotyczącego sztucznej inteligencji i wykorzystania jej w medycynie. Okazało się, że młodzi ludzie ślepo wierzyli w to, co zostało wygenerowane przez ChatGPT. Oznacza to, że nie mają umiejętności krytycznego spojrzenia i weryfikacji źródeł. Fakultet okazał się strzałem w dziesiątkę, stał się okazją do nauczenia studentów krytycznej analizy i weryfikacji tego, co przekazuje sztuczna inteligencja, tego, co można znaleźć w internecie. Na to także powinniśmy zwracać uwagę – dodała.

Uczestnicy debaty w kontekście umiejętności miękkich mówili o znaczeniu zespołów medycznych. W systemowych realiach krótkiego czasu na kontakt lekarza z pacjentem komunikację z nim może przejąć pielęgniarka czy psycholog, by porozmawiać o jego problemach.

Potrzeba autorytetów

Prof. Leszek Domański, rektor Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, podkreślił, że z jednej strony istnieją bolączki strukturalne i systemowe, które powodują, że pacjent traci zaufanie do ochrony zdrowia. Z drugiej strony uniwersytety pełnią rolę wielkiego autorytetu i przekazują wiedzę opartą na badaniach naukowych.

– Musimy pokazywać, że uniwersytet to miejsce pełne autorytetów, ponieważ to właśnie one budują jego wartość. Chodzi o to, aby student utożsamiał się z nim. Wówczas nie będzie podatny na wpływy osób, które nie są autorytetami, lecz influencerami – czyli osobami wpływającymi na świadomość – mówił prof. Domański. – Sztuczna inteligencja, która jest obecnie na topie, jest ważna i będziemy o niej mówić. Nie tylko nasi studenci, ale też młodzi ludzie w ogóle chcą żyć prościej niż my kiedyś. Potrzebna jest jednak pewna doza nieufności wobec nowoczesnych narzędzi, które czasem mogą nas zmanipulować. Dzisiejsze narzędzia przyspieszają komunikację, jednak ułatwiają przekaz nie tylko prawdziwych informacji, lecz także tego, co nazywamy chaosem informacyjnym. Rolą uniwersytetów jest ukazywanie autorytetów nie tylko studentom, lecz także społeczności potrzebującej ochrony zdrowia. Na razie jednak uniwersytety milczą. Brakuje tej naukowej latarni, która wskazywałaby: to jest miejsce, do którego powinieneś się zwrócić. Uważamy, że prawdziwa nauka sama się obroni, ale przestaje to robić, ponieważ jest atakowana z różnych stron. Musimy być w kontrze do nieprawdziwych informacji i na nie reagować – tłumaczył prof. Domański.

– Uniwersytet powinien prowadzić jak GPS, być dla społeczeństwa źródłem nawigacji po świecie rzetelnej wiedzy opartej na dowodach naukowych – wtórowała prof. Zimmermann.

Czy jednak używanie słowa „autorytet” ma znaczenie dla młodych ludzi dziś, gdy punktem odniesienia są influencerzy, pytał dr Bromber.

– Nadszedł czas, by wyciągnąć wnioski z przeszłości, choćby z pandemii, gdzie uniwersytety i autorytety nie były wystarczająco widoczne i nie dementowały wystarczająco skutecznie pojawiających się nieprawdziwych informacji. Teraz jest pora na odbudowę autorytetów medycznych – podkreślił prof. Banach. O potrzebie aktywności na tym polu mówiły także prof. Zimmermann i prof. Piwowar.

Prof. Banach opowiedział się także za wykorzystywaniem social mediów do szerzenia wiedzy naukowej i tego, by to autorytety przyjmowały rolę influencerów. – Social media, takie jak Facebook, Instagram czy bardzo profesjonalny LinkedIn, są miejscami, w których wszyscy powinniśmy być i szerzyć wiedzę medyczną. To jest nasza rola. Nie powinniśmy mówić, że jesteśmy z innego pokolenia, że się na tym nie znamy. W takim razie weźmy z zespołu kogoś młodego do pomocy we właściwym przekazaniu wiedzy dotyczącej zdrowia, bo inaczej przegramy – a właściwie już przegrywamy – z zalewem dezinformacji – mówił. Dodał, że pojawiła się grupa influencerów ze środowiska medycznego, w tym z tytułami naukowymi, którzy są szczególnie szkodliwi, gdyż uwiarygadniają nimi swój przekaz. W stosunku do takich osób powinny zostać podjęte kroki zmierzające do zawieszenia czy odebrania im prawa wykonywania zawodu.

– Bardzo ważnym elementem szerzenia wiedzy naukowej wśród społeczeństwa jest edukacja zdrowotna. Niestety, nieodpowiedzialni politycy zbudowali wokół niej temat seksualizacji, w efekcie nie będzie obowiązkowa i przystąpi do niej pewnie 10–15 proc. dzieci. Tymczasem w krajach skandynawskich, Hiszpanii czy USA są to zajęcia prowadzone przez edukatorów medycznych – lekarzy czy przygotowanych do tego nauczycieli. Mówią oni m.in. o potrzebie racjonalnego, zdrowego odżywiania w sposób prosty i zrozumiały. Podnoszą świadomość ludzi i budują wokół siebie zdrowe społeczeństwo – mówił ekspert. Prof. Piwowar przypomniała, że w obszarze edukacji zdrowotnej uczelnie przygotowują studia podyplomowe dla nauczycieli tego przedmiotu, a UMW opracowuje dla nich podręcznik.

Propozycje działań

Podczas debaty padł też szereg propozycji działań na rzecz wzmocnienia roli uniwersytetów, nie tylko w kwestii zmian w kształceniu studentów. Przykład takich inicjatyw podał rektor UW, na który Wydział Lekarski, stworzony we współpracy z Wojskowym Instytutem Medycznym (WIM), powrócił po kilkudziesięciu latach przerwy.

– Uznałem, że jedną z ważniejszych spraw jest to, by adiunkci z WIM i profesura z uniwersytetu, w szczególności z wydziałów przyrodniczych, ale także zajmujących się etyką i moralnością, poznali się i zaczęli współpracować. Utworzyłem dla nich dwuletnie podyplomowe studia, program MBA. W efekcie poznali się, razem studiowali i nabrali przekonania, że można współpracować, że ich poglądy dotyczące rozwoju nauki, tworzenia autorytetów są sobie bliskie. Ich wspólne prace są do wglądu. Obie instytucje inaczej postrzegają teraz sprawy związane z medycyną, edukacją medyczną, z badaniami. Ta inicjatywa dotyczy naukowców, ale po naszej stronie widzi to również 40 tys. studentów i to także wpływa na zmianę ich podejścia do różnych kwestii – mówił prof. Alojzy Nowak.

Uczestnicy debaty zgodzili się z takim podejściem, mającym na celu umiejscowienie medycyny w szerszej perspektywie uniwersyteckiej. Podkreślali, że uniwersytet powinien być zbiorem autorytetów, a społeczność akademicka powinna łączyć siły i jednym głosem bronić nauki. Prof. Banach wrócił do pomysłu akredytowania przez Ministerstwo Zdrowia, NFZ czy uniwersytety medyczne stron medycznych, co byłoby dla pacjentów sygnałem ich wiarygodności. Prof. Domański proponował powołanie rzecznika nauki, postulował także lepszą komunikację uczelni z izbami lekarskimi. A prof. Zimmermann i Piwowar podkreślały rolę edukacji naukowej studentów i pacjentów.

—Jeremi Jędrzejkowski

MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z INSTYTUTEM STUDIÓW WSCHODNICH