Podlubelska wieś, gdzie osiadła grupa artystów Staniewskiego, dała swą nazwę znanemu już w świecie, eksperymentalnemu teatrowi, który wkrótce będzie miał filię w Warszawie.
Artyści Gardzienic słyną z umiejętności przywracania scenie literatury antyku w pierwotnym, ponownie odczytanym kształcie. Z prawdziwie archeologiczną pasją badają kontury postaci wyobrażonych na szczątkach ceramicznych naczyń czy też na mozaikach i malowidłach świątynnych. I z tak zachowanych śladów rekonstruują gesty, a nawet muzykę. Tym samym wracają do źródeł – oczyszczają dzieła antyku z wielowiekowych nawarstwień interpretacyjnych, koturnu i patosu, dając żywe, niepozbawione dynamiki, kipiące energią taneczno-muzyczne wykonanie.
Widowisko pełne ruchu, tupotu stóp tańczących wykonawców, zmiennych sytuacji
Agamemnon (Mariusz Gołaj) wezwany przez brata Menelaosa (Marcin Mrowca) do pomocy w odzyskaniu małżonki, pięknej Heleny, podstępnie uprowadzonej przez Parysa, czeka w porcie na pomyślne wiatry. Mają pchnąć jego okręty ze zbrojnymi hufcami ku murom Troi, gdzie porwana skryła się z kochankiem. Niestety, bez przebłagania bogów wiatry nie powieją. Agamemnon zmuszony jest złożyć na ołtarzu ofiarę z własnej córki Ifigenii (Karolina Cicha, Agnieszka Mendel). Okłamuje żonę Klytajmestrę (Joanna Holcgreber), każąc jej przysłać dziewczynę, którą rzekomo chce wydać za mąż za walecznego Achillesa (Benedict Hitchins). Pycha władców i wodzów każe przedstawiać tę czysto łupieżczą wyprawę na Troję jako punkt honoru każdego Greka. Krucha Ifigenia godzi się w końcu dobrowolnie pójść na śmierć. Dla dobra ukochanego ojca, ale i dla ojczyzny.
Widowisko Staniewskiego, jak to u niego, pełne jest ruchu, tupotu stóp przebiegających i tańczących wykonawców, migotliwie zmiennych sytuacji. Trudno za nimi nadążać wzrokiem, nie mówiąc o śledzeniu akcji i wsłuchiwaniu się w skandowane (po polsku, angielsku i w języku oryginału) dialogi czy wyśpiewywane frazy.