Polaków portret ciasny

Warszawska premiera "Homo Polonicus": Janusz Opryński i Witold Mazurkiewicz przenieśli na scenę mało znaną powieść Krystiana Piwowarskiego. Efekt wprawia w osłupienie.

Aktualizacja: 29.04.2008 20:09 Publikacja: 29.04.2008 20:05

"Homo Polonicus"

"Homo Polonicus"

Foto: Materiały Organizatora, Przemysław Szyszka Prz Przemysław Szyszka

Premiera Teatru Provisorium i Kompanii z Lublina unaocznia, dlaczego książkę wydano przed laty w znikomym nakładzie 300 egzemplarzy. Poza masochistami niewielu ludzi chciałoby się dobrowolnie poddać podobnej kuracji wstrząsowej.

Żyjącego w połowie XIX wieku Xięcia Stanisławczyka przedstawił autor jako żyjącego z dnia na dzień próżniaka i drobną kanalię dającą upust chuciom. Pomiata poddanymi, służbą i najbliższą rodziną, której nienawidzi na równi z pogardzanymi obcymi: guwernerem dzieci – Francuzem, przedsiębiorczym sąsiadem Niemcem i spełniającym jego niewyszukane fanaberie Żydem. Toleruje jedynie Rosjanina, bo choć zaborca, zawsze skory do wypitki, a i sypnie groszem.

Xiążę to postać odstręczająca: wyniosła, wulgarna, niemiłosierna wobec słabszych, schlebiająca silniejszym. Ksenofobiczna, zawistna, pazerna, ochoczo hołdująca siedmiu grzechom głównym. To już nawet nie antybohater, lecz karykatura człowieka. Stereotyp goni tu stereotyp, jednak autor nie szczędzi pasji ani jadu, żeby ukazać Stanisławczyka w jak najgorszym świetle.

Skoro tak ma wyglądać typowy Polak, to nic dziwnego, że tak tendencyjny wizerunek nie wzbudził szerszego odzewu. Autor zdaje się iść drogą niepałającego sympatią do naszej nacji Dostojewskiego. Z podejrzaną satysfakcją tropi wredną naturę Polaczyszki, niegodnie wysługującego się wszędzie, gdzie zwęszy interes. Zawsze go można kupić za małe pieniądze.

Jednak Piwowarski to nie Dostojewski – główna postać wyszła mu miałka, płaska, nieciekawa. Przy takim materiale wyjściowym trudno znaleźć jakiekolwiek pozytywy w przedstawieniu. Aktorzy świetni, choć występują w złej sprawie.

Reklama
Reklama

Śledzenie kolejnych podłostek Xięcia zmierza donikąd. Nie ma najmniejszego „aż tu nagle…", czyli punktu zwrotnego prowadzącego bohatera do zmiany postępowania, odnowy moralnej, duchowego przełomu. Jeśli ów degenerat ma być reprezentantem cech przypisywanych Polakom, to niechby choć budził oburzenie. Nic takiego nie ma miejsca i szybko wdziera się nuda.

Lublinianie nie mają w zespole aktorek, więc postaci kobiece zastępują kukłami, za które mówią piskliwymi głosami. Sceny damsk-omęskie są więc tym bardziej obrzydliwe.

Aleksandr Zinowjew ukuł wyrażenie homo sovieticus (łac. człowiek sowiecki) spopularyzowane przez ks. Józefa Tischnera. To zniewolony przez komunistyczny system indolentny klient oczekujący, że państwo zapewni mu pracę i wszelką opiekę. Homo polonicus – w sensie proponowanym przez Piwowarskiego – jest tanią prowokacją bez jakiejkolwiek, na szczęście, przyszłości.

Premiera Teatru Provisorium i Kompanii z Lublina unaocznia, dlaczego książkę wydano przed laty w znikomym nakładzie 300 egzemplarzy. Poza masochistami niewielu ludzi chciałoby się dobrowolnie poddać podobnej kuracji wstrząsowej.

Żyjącego w połowie XIX wieku Xięcia Stanisławczyka przedstawił autor jako żyjącego z dnia na dzień próżniaka i drobną kanalię dającą upust chuciom. Pomiata poddanymi, służbą i najbliższą rodziną, której nienawidzi na równi z pogardzanymi obcymi: guwernerem dzieci – Francuzem, przedsiębiorczym sąsiadem Niemcem i spełniającym jego niewyszukane fanaberie Żydem. Toleruje jedynie Rosjanina, bo choć zaborca, zawsze skory do wypitki, a i sypnie groszem.

Reklama
Teatr
Jerzy Radziwiłowicz: Nie rozumiem pogardy dla inteligencji
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama