To kolejne spotkanie reżysera z austriackim pisarzem. Dziewięć lat temu w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu zaadaptował na scenę jego złożoną z opowiadań prozę "Niewinni". Tym razem zaintrygowała go powieść "Kusiciel" zredagowana z papierów pozostawionych przez zmarłego w 1951 r. pisarza i wydana dwa lata po jego śmierci.
[b]Potrzeba odkrywania rzeczy nowych [/b]
– Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli wiele dramatów, zwłaszcza współczesnych, równie głęboko wnikających pod podszewkę naszego życia – mówi Marek Fiedor. – Wręcz przeciwnie, mało jest tekstów naprawdę ważnych. Robię adaptacje nie tylko z tych pragmatycznych powodów, ale i dlatego, że mam w sobie potrzebę odkrywania rzeczy nowych. Sięgam też do sztuk z klasycznego kanonu, wolę jednak teksty rzadko grywane albo – jak w przypadku Brocha – dotąd niepokazywane.
Literatura ma w sobie tajemniczą siłę. Po premierze nigdy nie mam pewności, czy odkryłem zawartą w niej rzeczywistość i czy przedstawienie niesie jej przesłanie, jej wewnętrzną prawdę. Zdarza się, że później dokonuję jeszcze pewnych zmian, bo teatr to dla mnie otwarta forma mówienia o świecie – niedokończona, pełna niespodzianek, nie zasklepiona w jednym kształcie.
Są dzieła literackie, o których stwierdzenia: wielkie, wybitne itd., brzmią jak frazes. Czytając Brocha, ma się wrażenie ogromnego, świetnie narysowanego i skonstruowanego świata.