Łatwo jest uwodzić tłumy

Niedokończoną powieść Hermana Brocha reżyseruje Marek Fiedor, który często sięga po utwory nieprzeznaczone na scenę. Pisarz mówi o kryzysie człowieczeństwa w perspektywie nie kilkunastu lat, lecz kilku stuleci. Spektakl "Kusiciel" w Teatrze Studio

Publikacja: 07.01.2009 10:28

"Kusiciel" w Teatrze Studio

"Kusiciel" w Teatrze Studio

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

To kolejne spotkanie reżysera z austriackim pisarzem. Dziewięć lat temu w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu zaadaptował na scenę jego złożoną z opowiadań prozę "Niewinni". Tym razem zaintrygowała go powieść "Kusiciel" zredagowana z papierów pozostawionych przez zmarłego w 1951 r. pisarza i wydana dwa lata po jego śmierci.

[b]Potrzeba odkrywania rzeczy nowych [/b]

– Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli wiele dramatów, zwłaszcza współczesnych, równie głęboko wnikających pod podszewkę naszego życia – mówi Marek Fiedor. – Wręcz przeciwnie, mało jest tekstów naprawdę ważnych. Robię adaptacje nie tylko z tych pragmatycznych powodów, ale i dlatego, że mam w sobie potrzebę odkrywania rzeczy nowych. Sięgam też do sztuk z klasycznego kanonu, wolę jednak teksty rzadko grywane albo – jak w przypadku Brocha – dotąd niepokazywane.

Literatura ma w sobie tajemniczą siłę. Po premierze nigdy nie mam pewności, czy odkryłem zawartą w niej rzeczywistość i czy przedstawienie niesie jej przesłanie, jej wewnętrzną prawdę. Zdarza się, że później dokonuję jeszcze pewnych zmian, bo teatr to dla mnie otwarta forma mówienia o świecie – niedokończona, pełna niespodzianek, nie zasklepiona w jednym kształcie.

Są dzieła literackie, o których stwierdzenia: wielkie, wybitne itd., brzmią jak frazes. Czytając Brocha, ma się wrażenie ogromnego, świetnie narysowanego i skonstruowanego świata.

[srodtytul]Próba dotknięcia tajemnicy bytu [/srodtytul]

– Autor jest absolutnie wolny od dosłowności, choć oczywiście wprowadza pewne klucze interpretacyjne. Jego "Kusiciela" można czytać jako konkretną historię dojścia nazistów do władzy w Niemczech. Ale przy całej swojej realności jest to zarazem wielka metafora ludzkiego losu. Próba dotknięcia tajemnicy bytu. To dla mnie wyzwanie i duża pokusa – mówi reżyser.

Broch doświadczył skutków nazizmu. Aresztowany w Niemczech w 1938 r., został zwolniony dzięki stanowczemu wstawiennictwu Joyce'a i innych intelektualistów. Czy dziś jesteśmy wolni od opisanego przed ponad pół wiekiem zagrożenia totalitaryzmem?

– Zdecydowanie nie. Broch, jakkolwiek patetycznie by to zabrzmiało, analizuje dzieje ducha ludzkiego w szerokiej perspektywie, bez przywiązania do historyczno-politycznego konkretu. Jego diagnozy sięgają w głąb czasu. Autor mówi o kryzysie człowieczeństwa nie w ciągu kilkunastu lat, lecz kilku stuleci. W takim dziejowym kontekście pisał o wielkiej przemianie na początku XX wieku i wywołanym wojnami kryzysie wartości. Mam wrażenie, że on trwa. Z oddalenia czasowego następnych wieków byłby jeszcze bardziej widoczny.

Pisarz obserwuje także ludzką konieczność nieustannego definiowania potrzeby religijnej. Bohaterowie "Kusiciela" dają się wciągnąć w pewną grę, która okaże się manipulacją.

– I to, paradoksalnie, właśnie dlatego, że są ludźmi poszukującymi. Opierając się na sile pierwotnych instynktów, chcą na nowo włączyć religię do swego życia. Jednak jest ona dla nich tylko abstrakcyjną społeczną konwencją.

[srodtytul]Człowiek pozbywa się odpowiedzialności[/srodtytul]

– A w takiej sytuacji łatwo o fałszywego proroka – kontynuuje reżyser. – Choć właściwie trudno od razu stwierdzić, kto jest fałszywym prorokiem, a kto nie. Ponieważ powieść nie została ukończona, nie mamy pewności, kim ostatecznie stanie się główny bohater Mariusz. Proponuje on ludziom religię wyprowadzoną z pierwotnych instynktów natury – bezpośrednie dotknięcie sacrum. To jest fundament powieści, wynikły z autorskiej obserwacji ludzkich skłonności. Obecność człowieka, który uwodzi tłumy, jest zagrożeniem, które istnieje zawsze. Tym bardziej groźne, im bardziej jesteśmy wolni.

Wolność to odpowiedzialność, więc człowiek prawie zawsze chce się jej pozbyć. Oddać ją winne ręce. Wolność jest wyzwaniem. Trudem. Wymaga wzięcia na siebie ciężaru decydowania. W jakiejkolwiek ideologii – nie tylko w sensie politycznym – zwalnia człowieka od odpowiedzialności podejmowania wyborów – uważa Fiedor.

[srodtytul]Nie sądzę, żebym kimś manipulował [/srodtytul]

– Od momentu odzyskania wolności w naszym kraju obserwujemy wysyp podobnych zagrożeń. Począwszy od aktywności oferujących uwolnienie od kłopotów z zakupami firm wysyłkowych przez rozmaite sekty aż po manipulacje polityczne. Teraz te procesy są mniej widoczne, bo rozproszone. Podczas pracy nad "Matką Joanną od Aniołów" wyczytałem, że do różnych grup, które w sensie prawnym uznawane są za sekty, tylko według oficjalnych statystyk należy w Polsce pół miliona osób.

Historia Mariusza jako porywającego ludzi trybuna mówi o występowaniu podobnego zjawiska w skali masowej na pewnym obszarze czy w państwie, gdzie doszła dogłosu i dominuje silna ideologia, na przykład nazizmu. Dzisiaj może nam się wydawać, że jesteśmy od tego wolni. Pozornie.

Napytanie, czy jako reżyser czuje się kusicielem, Marek Fiedor stwierdza z tajemniczym uśmiechem:

–To nieodłączny aspekt tego zawodu. Nie myślę, że kimś manipuluję, jednak dla dobra przedsięwzięcia reżyser musi niekiedy podejmować decyzje nieprzyjemne albo też bolesne, np. w sytuacjach poskramiania rozbuchanego aktorskiego ego. Zespół stworzony do konkretnej pracy to coś bardzo szczególnego i delikatnego. Dlatego z rozwagą przyglądam się ludziom, dobieram ich i razem konstruujemy przedstawienie.

[ramka][b]O przedstawieniu[/b]

„Kusiciel” według powieści Hermana Brocha w adaptacji i reżyserii Marka Fiedora będzie miał w sobotę premierę w Teatrze Studio w Warszawie. Autorem scenografii jest Jan Kozikowski, muzyki – Tomasz Hynek. Wystąpią m.in.: Irena Jun, Monika Obara, Elżbieta Piwek, Aleksander Bednarz, Stanisław Brudny, Wiesław Cichy, Jacek Król, Janusz Stolarski, Mirosław Zbrojewicz.

Marek Fiedor, rocznik 1962, ukończył w Krakowie teatrologię na UJ (1986) i reżyserię w PWST (1992). Wystawiał w teatrach całej Polski. Do jego największych osiągnięć reżyserskich należy obsypana nagrodami inscenizacja powieści „Matka Joanna od Aniołów” Iwaszkiewicza wystawiona w teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Jest laureatem m.in. Nagrody im. Bohdana Korzeniewskiego – 1997, Nagrody Konrada Swinarskiego – 2002, Złotej Maski (Śląsk) – 2002 i 2007. [/ramka]

To kolejne spotkanie reżysera z austriackim pisarzem. Dziewięć lat temu w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu zaadaptował na scenę jego złożoną z opowiadań prozę "Niewinni". Tym razem zaintrygowała go powieść "Kusiciel" zredagowana z papierów pozostawionych przez zmarłego w 1951 r. pisarza i wydana dwa lata po jego śmierci.

[b]Potrzeba odkrywania rzeczy nowych [/b]

Pozostało 94% artykułu
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły