[b]Czy sięgnął pan po "Romulusa Wielkiego", by pokazać, że Europa jest w stanie upadku, tak jak kiedyś Rzym?
Krzysztof Zanussi: [/b]Myślę, że rzecz się jeszcze nie przesądziła. Wciąż mamy prawo być dumni, że cywilizacja, która wyrosła z kultury judeochrześcijańskiej, rozwiązała podstawowe problemy, z jakimi ludzkość zmagała się przez tysiąclecia: głód, ubóstwo, brak wolności. Zagwarantowała poszanowanie praw człowieka i bezpieczeństwo, co nigdy się nie zdarzyło. Nikt wcześniej nie wyzwolił w ludzkości tak wielkiej energii twórczej jak Europa.
Biadolimy nad nią, a ona wciąż kwitnie, choć na pewno się zmienia, bo żyjemy w czasach, kiedy wiele wartości zostało zachwianych. Niepokój rodzi się stąd, że nasza cywilizacja zaprzecza swoim ideałom. Kiedy widzimy Amerykanów, którzy łamią prawo w Guantanamo, żeby chronić się przed terroryzmem, czujemy się rozdarci. Ale dla Europy źródłem największej rozterki jest to, że nie do końca rozliczyła się z jedną z jej największych porażek, czyli komunizmem. Stąd się bierze brak wiary, cynizm, nihilizm.
[b]"Romulus Wielki" powstał jako rozliczenie z nazizmem. [/b]
Durrenmatt, czując się spadkobiercą niemieckiego kręgu kulturowego, napisał w latach 40. sztukę o źródłach i konsekwencjach totalitaryzmu III Rzeszy. Niemców zmusiła do rachunku sumienia okupacja amerykańsko - brytyjska. Natomiast podobne ideologie we Francji i we Włoszech pozostały nierozliczone. A fascynacja najstraszniejszą formą komunizmu, jaką był stalinizm, wciąż pozostaje bezkarna. Przyznanie się dziś, że dziadek bądź ojciec był nazistą, jest czymś szalenie bolesnym. Ale to, że był stalinistą czy popierał Pol Pota, interpretuje się jako niewinną pomyłkę. Młodzi Niemcy jeżdżą do miejsc nazistowskich zbrodni i uczą się o nich, a wyznawcy Stalina czy ich potomkowie ani myślą odbyć pokuty na Kołymie czy w Kambodży – żeby chociaż symbolicznie potępić zdradę ideałów Europy, jakiej dokonano w imię błędnej, antyludzkiej idei.