Anatomia zdrady

Artur Urbański wystawia „Wiarołomnych" Ingmara Bergmana.

Publikacja: 27.01.2010 20:15

"Wiarołomni" w TR Warszawa

"Wiarołomni" w TR Warszawa

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

"Moje filmy są tylko destylatem tego, co robię w teatrze" – powiedział kiedyś szwedzki reżyser (1918 – 2007). Zazwyczaj bywa kojarzony z kinem, mimo że ma na koncie 170 scenicznych produkcji, a przygodę ze sztuką rozpoczął jako siedmiolatek, bawiąc się w teatr kukiełkowy.

"Wiarołomni" to scenariusz, który w 2000 r. Liv Ullman zrealizowała w kinie. Jednak niezwykle teatralny. Zaczyna się niemal jak szekspirowski "Hamlet". Do starego reżysera – w spektaklu TR Warszawa Bergmana gra Władysław Kowalski – przychodzi duch kobiety. Aktorka (Maja Ostaszewska), będąca wytworem wyobraźni artysty, staje się medium. Odtwarza dramat zdrady i towarzyszącej jej goryczy klęski. Bergman uważał, że kto nie umie kochać – nie umie żyć.

Po czteromiesięcznej pracy nad tekstem jestem przekonany, że "Wiarołomni" bardziej pasują do teatru niż kina – mówi Andrzej Urbański. Decyduje o tym kameralna, intymna aura. – Ale chodzi o coś więcej: to historia oparta na słowach, które wywołują obrazy. W filmie jest to oczywiste. Tymczasem w teatrze uruchamia wyobraźnię.

Dlatego twórczość Szweda przeżywa w Europie teatralny renesans. Luc Perceval zrealizował telewizyjny scenariusz "Po próbie" w hamburskiej Thalii. Iwona Kempa wyreżyserowała "Rozmowy poufne" w krakowskim Teatrze im. Słowackiego.

– Bergman jest następcą Strindberga – mówi Urbański. – Zrobił krok dalej. Pogłębił portret psychologiczny kobiety i tajemnicę jej relacji z mężczyzną.

Trzeba dodać, że scenariusz jest również autobiograficzną opowieścią o Ingmarze i Liv, która była jedną z jego kobiet. Ona sama określiła "Wiarołomnych" thrillerem psychologicznym.

– Powiedziałbym, że to ludzka rzeźnia – komentuje autor warszawskiej inscenizacji. – Pokazuje to, jak rozmijamy się z pozytywnymi wyobrażeniami o sobie samych, nie potrafimy im sprostać. W pewnym wieku wiemy lub się domyślamy, co to znaczy zdrada, jakie spustoszenie powoduje rozwód. Czujemy przed nimi wewnętrzny opór, przeczuwamy koszmar, a mimo to zdarza się, że pakujemy się w nieszczęście i nie wiemy, jak żyć.

Bergman stawia pytanie o powody zdrady.

– Zazwyczaj bierze się z niedojrzałości i braku kręgosłupa moralnego. Ale zdałem sobie sprawę, że może być również sprawą losu. Może nie wybieramy zdrady? To tajemnica.

Nie bez znaczenia jest to, że skandynawski protestantyzm bliski jest pojęcia fatum. – Bergman długo wadził się z Bogiem. Potem mówił o sobie, że jest ateistą. Ale w "Wiarołomnych" Bóg powraca w wymiarze znanym z antycznej tragedii.

Pozostaje problem wolnej woli.

– Nie chcę trywializować. Ale z wolną wolą jest jak z rzucaniem palenia. Niemal każdego wieczoru zasypiam, mówiąc sobie, że już nigdy nie wezmę papierosa do ręki. Tymczasem rano z lubością zaciągam się fajką. Powtórzę raz jeszcze: bywa, że nie jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom, jakie sobie stawiamy. O tym są "Wiarołomni".

[i] Premiera w niedzielę, 31 stycznia[/i]

"Moje filmy są tylko destylatem tego, co robię w teatrze" – powiedział kiedyś szwedzki reżyser (1918 – 2007). Zazwyczaj bywa kojarzony z kinem, mimo że ma na koncie 170 scenicznych produkcji, a przygodę ze sztuką rozpoczął jako siedmiolatek, bawiąc się w teatr kukiełkowy.

"Wiarołomni" to scenariusz, który w 2000 r. Liv Ullman zrealizowała w kinie. Jednak niezwykle teatralny. Zaczyna się niemal jak szekspirowski "Hamlet". Do starego reżysera – w spektaklu TR Warszawa Bergmana gra Władysław Kowalski – przychodzi duch kobiety. Aktorka (Maja Ostaszewska), będąca wytworem wyobraźni artysty, staje się medium. Odtwarza dramat zdrady i towarzyszącej jej goryczy klęski. Bergman uważał, że kto nie umie kochać – nie umie żyć.

Teatr
„Zemsta”, czyli niebywały wdzięk Macieja Stuhra
Teatr
"Wypiór". Mickiewicz był hipsterem i grasuje na Zbawiksie
Teatr
Krystyna Janda na Woronicza w Teatrze TV
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił