[b]Rz:[/b] Mija kolejny rok, a budowa pana Nowego Teatru w Warszawie znowu się oddala.
[b]Krzysztof Warlikowski:[/b] Pracowałem nad "(A)pollonią" w napięciu przez rok. To była próba stworzenia czegoś nowego. Pierwsza, a może ostatnia, bo ciągle konfrontuję się z faktem, że mój teatr nie może działać na pełnych obrotach.
[b]Co zdecydowało, że po tragediach antycznych i szekspirowskich, nowatorskiej formalnie "(A)pollonii" sięgnął pan po Tennessee Williamsa, klasyka amerykańskiego dramatu? [/b]
Generalnie robię przedstawienia o sobie. Czasami ważne są przypadki. Wróciłem do Williamsa, żeby przeczytać po francusku opowiadania nietłumaczone na polski. Ich druk był za życia pisarza zablokowany, ukazały się dopiero w latach 90. Zacząłem szukać w prozie i w dramatach. Znałem wszystkie filmy. Zamiast opowiadać nową historię, wolę się zderzyć z wyobrażeniami tego, co jest w powszechnej świadomości.
[b]Co okazało się najciekawsze? [/b]