O tym, jak wielka jest siła czeskich aktorów oraz teatrów, chyba wciąż niedocenianych w Polsce na tle kinowych produkcji, przekonali „Bracia Karamazow” Petra Zelenki, filmowe przeniesienie spektaklu Dejvické Divadlo z Pragi.
Jeszcze więcej powiedział majowy międzynarodowy festiwal w Brnie, gdzie na największej scenie Teatru Narodowego, TR Warszawa pokazał „Cząstki kobiety” Kornela Mundruczo. Najlepsze czeskie teatry grają inaczej: unikają iluzji i „przeżywania”, czyli kontynuacji rosyjskiej tradycji Konstantego Stanisławowskiego. Jak zwraca uwagę Joanna Zdrada, polska reżyserka pracująca w Brnie, bliżej im do nurtu, jaki zapoczątkował Bertolt Brecht – demaskującego iluzję w społecznych celach.
Rosyjski agent
Na trzymanie się realiów pozwalają czeskim artystom finanse i teatralna baza. Dla przykładu: Warszawskie Spotkania Teatralne w liczącej 2 mln mieszkańców stolicy dysponują budżetem 1,5 mln zł, gdy festiwal w czterystutysięcznym Brnie ma równowartość blisko 2,7 mln zł. Warszawa łata infrastrukturalne dziury, wynajmując prowizoryczne obiekty, w stolicy Moraw tylko Teatr Narodowy na trzech scenach ma do dyspozycji 2400 miejsc, zaś tradycje Reduty sięgają występu 11-letniego Mozarta. Program festiwalu realizowany jest solidarnie przez wszystkie teatry, oddające do dyspozycji 13 scen. Warszawskie Spotkania Teatralne, które przez pewien czas gościły w wielu teatrach, są dziś finansowym monopolem Teatru Dramatycznego. Nowa dyrektorka Monika Strzępka powinna to zmienić.
W Czechach posądzanych niesłusznie o polityczną neutralność wobec Rosji już w 2018 r. powstał w praskim Divadlo na Zabradli spektakl „Tajny agent”. Odniósł się do rosyjskich manipulacji i prowokacji, a jak pokazało wysadzenie przez GRU magazynów z bronią dla Ukrainy – także działalności tajnych służb.
– Dokonałem adaptacji powieści Conrada, który znał i niejednokrotnie opisywał specyfikę rosyjskiego myślenia imperialnego oraz instrumentalnego traktowania ludzi – mówi „Rz” reżyser David Jarab. – Fascynowała mnie historia, ale czułem, że wszystko jest bardzo aktualne. W szefie tajnego wydziału ambasady rosyjskiej, który manipuluje zamachowcami, widziałem podobieństwo do ówczesnej rosyjskiej ambasady w Pradze, pełnej agentów, a także do prowokatora, który – znając mentalność ludzi Zachodu – próbuje nimi sterować. Celem takich akcji był przecież brexit. Kontekstu wojny w Ukrainie nie mogłem przewidzieć, bo tworzyłem wcześniej, ale teraz jest on konsekwencją ogólnej rosyjskiej strategii, która raz objawia się frontalnie, a raz używana jest skrycie.