Wybór tekstu może dziwić, ale związki „Dwunastu stacji” ze staropolską tradycją ujawniają się już przy pierwszej lekturze. Współczesny poeta, tłumacz i romanista z Opola opisał otaczającą go rzeczywistość w epickim utworze składającym się niczym „Pan Tadeusz” z 12 ksiąg. Na dodatek częściowo uczynił to w trzynastozgłoskowcu.
Książka, opublikowana przez wydawnictwo Znak w 2004 roku, została uhonorowana Nagrodą Kościelskich. Krytycy natychmiast wskazali na analogie utworu Różyckiego z dziełem Mickiewicza – podobieństwo motywów i charakterystyczny ton, w którym pełna szczegółów, pasjonująca gawęda miesza się z nostalgiczną refleksją. Wystarczy wspomnieć, że dzieło zaczyna się od inwokacji. Tyle że do... Opola.
Intryga „Dwunastu stacji” jest zawikłana, pełna dygresji i opisów przyrody. Główny bohater – wnuk mieszkających na Śląsku repatriantów ze Wschodu – zostaje obarczony misją przekazania na Ukrainę pieniędzy, by wspomóc tamtejszą parafię. Utwór Różyckiego to nieco szalona, pełna humoru, czasem wręcz groteski, opowieść afirmująca tradycje i codzienność opolskiego Śląska, regionu, gdzie kultura lokalna miesza się z niemiecką i kresową. Nie jest ani kopią, ani parodią naszego narodowego poematu. Raczej jego współczesnym powidokiem.
[wyimek]Utwór Różyckiego nie jest ani kopią, ani parodią naszego narodowego poematu. Raczej jego współczesnym powidokiem[/wyimek]
Inicjatorem wystawienia „Dwunastu stacji” był dyrektor Starego Teatru Mikołaj Grabowski, który, notabene, od lat zapowiada w Krakowie inscenizację „Pana Tadeusza”.