„Ragtime”, jeden z głośniejszych musicali XX wieku, oparty na wielowątkowej powieści autorstwa Edgara Laurence’a Doctorowa, pojawił się na Broadwayu w 1998 r. Autentyczne postaci: finansista J. P. Morgan, przemysłowiec Henry Ford, gwiazda wodewilu Evelyn Nesbit, iluzjonista Harry Houdini i anarchistka Emma Goldman, występują w tle historii splatającej losy trzech rodzin – czarnego pianisty Coalhouse’a Walkera Juniora, zamożnego przemysłowca Ojca, oraz Tateh, żydowskiego imigranta z Europy Wschodniej. Rytm i puls wyznacza tytułowy ragtime – muzyka będąca prekursorką jazzu.

Tak bogata w zdarzenia i różnorodne postaci historia została na scenie sprowadzona do kalejdoskopu. Nic więc dziwnego, że widzowi trudno skupić się na czymkolwiek. Blisko trzygodzinne przedstawienie, mimo filmowego montażu, osiągniętego za pomocą mobilnej scenografii, w wielu momentach nuży. Temat zdaje się przerastać możliwości musicalu, a głębia i dramat zawarty w powieści Doctorowa sprowadzone są zbyt często do płytkiego banału. Brakuje celnej metafory, symbolu, a więc tego, co stanowi siłę takiej panoramicznej w formie opowieści.

Jednak kilka elementów z gliwickiej inscenizacji „Ragtime’u” zapada w pamięć. Przede wszystkim świetna choreografia Eleny Bogdanowicz, realizatorki m.in. musicalu „Nord Ost” wystawionego w moskiewskim teatrze na Dubrowce. Sceny zbiorowe są sugestywne, dynamiczne, a ułożona przez nią sekwencja w fabryce Forda – wprost genialna. Z przyjemnością patrzy się i słucha Marii Meyer (Matka), która ostatnio rzadko ma okazję grania tak znaczących ról na rodzimej scenie. Kolejny raz niezwykły talent potwierdziła Wioletta Białk w roli młodej Murzynki Sarah, ukochanej Coalhouse’a. Jej duety z Jaromirem Trafankowskim (Coalhouse’em) są porywające. Wzrusza Michał Musioł w roli Tateh, ucieleśniającego amerykański sen o karierze ubogiego imigranta, który stał się grubą rybą przemysłu filmowego. Elżbieta Okupska w roli Emmy Goldman pokazała siłę interpretacyjną swego głosu, choć tym razem jej postać została sprowadzona do symbolu anarchistycznej bezkompromisowości. O wiele większe możliwości miał Kamil Kulda (Młodszy Brat) i znakomicie je wykorzystał.Czy „Ragtime” ma szanse na innych polskich scenach? Raczej nie, ale dobrze, że dzięki Gliwickiemu Teatrowi Muzycznemu mamy okazję poznać to trudne i nietypowe dla gatunku dzieło.

„Ragtime”: Terrence McNally – libretto, Stephen Flaherty – muzyka, Lynn Ahrens – piosenki. Przekład Jacek Mikołajczyk. Inscenizacja i reżyseria Maria Sartowa, choreografia Elena Bogdanowicz, kierownictwo muzyczne Tomasz Biernacki, dekoracje Marcel Sławiński, kostiumy – Magdalena Tesławska i Wanda Kowalska. Prapremiera polska w Gliwickim Teatrze Muzycznym 23 listopada 2007 r.