Byłabym niezmiernie szczęśliwa, gdyby Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy nosił imię mego męża. W czasie jego dyrekcji teatr ten wspiął się nie tylko na najwyższy poziom w Polsce, ale i – zdaniem wielu znawców – w Europie. To dobry sposób, żeby oddać należny hołd osiągnięciom Gustawa Holoubka jako dyrektora, reżysera i wielkiego aktora. Trzeba pielęgnować pamięć o nim. Sprawić, żeby słuch o Gustawie nigdy nie zaginął. Uważam tę inicjatywę za fantastyczną i z całego serca ją popieram.
Mój ojciec był dyrektorem Teatru Dramatycznego, kiedy nie było mnie jeszcze na świecie. Miałem trzy lata, jak go stamtąd wyrzucono. Przez całe moje życie jego teatrem był Ateneum i właśnie tam od dziecka bywałem. Nie wiem, który tak naprawdę z tych teatrów był dla ojca ważniejszy, nie do końca orientuję się w teatralnym świecie. Myślę jednak, że byłoby fantastycznie, gdyby Teatr Dramatyczny mógł nosić jego imię.
Za dyrekcji Gustawa Holoubka Teatr Dramatyczny rozkwitł i stał się najlepszą sceną Warszawy. Poziomem przedstawień, reżyserii i aktorstwa wybił się na czoło polskiego teatru lat 70. Niewątpliwie był to jego złoty okres. Dlatego myślę, że właśnie na nim skupiła się cała złość władz stanu wojennego – za intelektualny i artystyczny opór, jaki ten teatr stawiał. Uczczenie go imieniem Gustawa Holoubka byłoby pięknym i uzasadnionym gestem.
Jestem całym sercem „za” i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Spędziłem tu, zwłaszcza za dyrekcji Gustawa Holoubka, wiele wspaniałych lat i nazwanie tego teatru jego imieniem uważam za rzecz oczywistą. Nie wiem, kto mógłby być przeciwny.
Po trzykroć tak, bo to piękna i arcysłuszna idea. Używając słów Gombrowicza – Holoubek „wielkim artystą był”, był aktorem-epoką. Mistrzem i wielkim nauczycielem teatru.