Na odbiorze "Sprawy Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej zaciążył zainspirowany dramatem film "Danton" Andrzeja Wajdy, ale przede wszystkim historia Polski.
Wybitny reżyser przygotowywał się do ekranizacji w 1981 r., kiedy po roku polskiej rewolucji narastał konflikt między "Solidarnością" a rządem generała Jaruzelskiego, trwała gorąca dyskusja między radykałami a zwolennikami kompromisu. Wajda zdążył jeszcze przywieźć do Warszawy Gerarda Depardieu, odtwórcę roli Dantona, który miał okazję zobaczyć zmęczonych rewolucjonistów podczas obrad Regionu Mazowsze. Zdjęcia się jednak nie odbyły, bo wprowadzono stan wojenny. Produkcję z opóźnieniem rozpoczęto we Francji.
W 1983 r., kiedy miała miejsce premiera, czekaliśmy na film, który pokaże generała Jaruzelskiego niszczącego polski ruch wolnościowy, nie zaś prawdę o rewolucji francuskiej. I taki też obraz wszedł na ekrany kin – z bezwzględnym Robespierre'em Wojciecha Pszoniaka, ludowym trybunem Dantonem i przywołaną na końcu Deklaracją praw człowieka i obywatela przypominającą 21 postulatów, o które walczyła "Solidarność" w Stoczni Gdańskiej.
Już wtedy jednak zwracano uwagę na wybielanie postaci Dantona i pomijanie pozytywnych aspektów działalności Robespierre'a, które wydobyła w dramacie Przybyszewska. Stefan Meller, konsultant filmu, broniąc reżyserskiej interpretacji Wajdy, ironizował wprawdzie, że pisarka zakochała się w przywódcy jakobinów bez wzajemności, ale francuscy historycy brali jej stronę i krytykowali portret Robespierre'a u Wajdy.
Klata przystąpił do pracy nad "Sprawą Dantona" po "Szewcach u bram" w TR Warszawa.