Bo to także impreza kochana przez artystów – reżyserów, dramaturgów, kompozytorów, aktorów. Nieodżałowany Gustaw Holoubek, odbierając przed dwoma laty Wielką Nagrodę Dwóch Teatrów, mówił: – Nazwa Dwa Teatry jest ładna i stosowna. Można ją rozumieć dwojako, bo ten festiwal to nie tylko spotkanie dwóch wspaniałych scen, ale także wyjątkowa okazja, by powrócić myślami do przeszłości i porównać dokonania młodego pokolenia artystów z dziełami mistrzów. Widzimy, niestety, że teatr w mediach publicznych przechodzi na drugi plan w oczach tych, którzy powinni go pieścić i finansować.
Z kolei dla Stanisława Różewicza, przewodniczącego jury telewizyjnego w 2004 roku, sopocki festiwal jest konfrontacją różnych sposobów patrzenia na Teatr Telewizji. – Ta impreza jest potrzebna, bo stwarza niecodzienną okazję do rozmów o autentycznej kulturze. Na ogół więcej słyszymy o popularnych piosenkarzach niż twórcach teatru. Nie mam nic przeciwko tym pierwszym, ale to kwestia proporcji. Publiczna telewizja nie może rezygnować z prezentacji dokonań wybitnych artystów. Dobrze, że chociaż w Sopocie możemy obejrzeć spektakle, które przez późną porę emisji umknęły wcześniej naszej uwadze.
Także Andrzej Wajda, laureat pierwszego w historii Dwóch Teatrów Grand Prix (za spektakl „Bigda idzie!”) dostrzega duże znaczenie tego festiwalu. – Każda dyskusja o tym, czy Polacy potrzebują sceny telewizyjnej, jest bezprzedmiotowa – mówił w Sopocie reżyser. – Ona jest nam niezbędna. Wystarczy dostrzec, jak wiele wspaniałych widowisk jej zawdzięczamy, ile znakomitych kreacji aktorskich.
Sami aktorzy często nazywają Teatr Telewizji przystanią dla artystów, w której mogą odetchnąć dobrą literaturą. – Kiedy gram w telewizyjnym spektaklu, czuję, że odpoczywam od wszystkich innych, nie zawsze przyjemnych, zawodowych obowiązków – mówi Maja Ostaszewska.
Ale Dwa Teatry to także święto ludzi radia, którzy na antenach stacji publicznych tworzą teatr wyobraźni. Grażyna Barszczewska, ubiegłoroczna przewodniczą radiowego jury, mówi: – Bardzo spodobał mi się pomysł połączenia na jednej imprezie dokonań teatrów mediów publicznych. Oba są zacne i potrzebne. Reżyser Andrzej Zakrzewski powiedział, że słuchowiska się ogląda. W odróżnieniu od innych teatrów, w radiu widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć. Spontaniczne reakcje widowni podczas prezentacji spektakli radiowych świadczą dobitnie, jak bardzo potrzebujemy okazji do uruchomienia wyobraźni i wrażliwości.