Przewraca się, umiera. I znów wstaje. Istnieje tylko dla spektaklu, dla widzów, jej świat to scena, a jej stwórca to artysta, który powołuje ją do krótkich chwil życia. W chwilach tych bywa epifanią, metaforą, opowiada cudze historie.
Za pomocą paru gestów lalka potrafi dotknąć tajemnicy. Kto nie pamięta np. sceny z marionetką z „Podwójnego życia Weroniki”?
Ważne, kto lalką kieruje. Dawniej ktoś zza parawanu, z ukrycia poruszający pacynką, kukiełką, jawajką, rzucający cienie. Dziś coraz częściej widoczny i występujący razem – zwany aktorem teatru ożywionej formy. Kim jest, mamy okazję się dowiedzieć przy okazji VI Międzynarodowego Festiwalu Solistów Lalkarzy zorganizowanego przez Teatr Lalek Arlekin i trwającego w Łodzi od 18 do 23 kwietnia.
Najpierw aktorzy i lalki wkroczyli barwnym pochodem do miasta. Tak wygląda tradycyjny początek festiwalu i zapowiedź karnawału wyobraźni. Oprócz ok. 20 artystów rywalizujących o główną nagrodę można podziwiać też pokazy mistrzów, lalkarskich sław z całego świata.
Festiwal rozpoczął się spektaklem Christopha Bochdansky’ego. Ten austriacki eksperymentator, praktyk i teoretyk przedstawia się jako „sprzedawca wrażeń” i zastanawia nad tym, „ile waży serce lalki” (o ile uda się je ożywić). Plastyczną formą tych rozważań jest w Łodzi przedstawienie „Roszpunka”, baśń braci Grimm przekształcona w przypowieść o miłości, która „może spotkać nas wszędzie, nawet w środku lasu, w wieży, która nie ma schodów ani drzwi”. Bochdansky stworzył bogatą scenografię, dzięki czemu sam znalazł się w historii, zaglądał do wieży, towarzyszył swej bohaterce.