Anna Augustynowicz zrealizowała Mrożka w duchu Becketta

Anna Augustynowicz, inscenizując "Pieszo" w Teatrze Wybrzeże, nadała mu nowe, uniwersalne znaczenie - pisze Jan Bończa-Szabłowski

Publikacja: 17.01.2011 18:30

PIESZO; fot. Tomek Kamiński

PIESZO; fot. Tomek Kamiński

Foto: Teatr Wybrzeże

Spektakl zaprezentowano w minioną sobotę w warszawskim Teatrze Dramatycznym, gdzie w latach 80. ubiegłego wieku ta sztuka w inscenizacji Jerzego Jarockiego było wydarzeniem. Sławomir Mrożek odszedł tu od tonu humorysty, z jakim chętnie się go utożsamia. W tekście o zrujnowanej wojną Polsce, która stoi przed kolejnym zakrętem historii, zawarł nasze odwieczne kompleksy, wspomniał o nadziejach i lękach.

Zobacz galerię zdjęć

"Pieszo", którego akcja rozgrywa się pod koniec wojny, gdzieś na rozstaju dróg, niedaleko stacji kolejowej, prezentuje postawy społeczne Polaków w chwili rozpadu starego porządku. Trauma wojny łączy się z niepewnością jutra. Uczestnicy tej wędrówki to przedstawiciele różnych warstw społeczeństwa. Są wśród nich prosta Baba handlująca bimbrem i przewrotny intelektualista Superiusz świadomy nieuchronności tego, co ma nadejść. Jest pełen ufności Syn i głoszący proste prawdy ojciec. Jest cwaniak koniunkturalista Zieliński, który w każdej epoce znajdzie sobie miejsce, i dziewczyna z brzuchem zgwałcona przez okupantów.

Mrożek interesująco maluje obraz społeczeństwa w czasach transformacji. Pokazuje ludzi utrudzonych, pełnych ran i kompleksów.

Jarocki wyreżyserował "Pieszo" kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego. W Niemczech oceniono je jako "drogę krzyżową narodu polskiego" lub "opowieść o polskiej drodze donikąd". Anna Augustynowicz znacznie skróciła tę opowieść. Nadała jej wymiar uniwersalny i beckettowski ton. Akcja rozgrywa się na niemal pustej obrotówce.

Augustynowicz lubi zamazywać różnice między osobami pierwszoplanowymi a epizodycznymi. Tak jest i tym razem. Bohaterowie pozbawieni są cech indywidualnych, w jakie wyposażył je Mrożek. Spowodowało to zarówno radykalne okrojenie dialogów, jak i czarny ubiór.

Czasem ma się wrażenie, że są oni bliskimi krewnymi postaci z "Czekając na Godota". Mimo tej "unifikacji" w pamięci pozostaje groteskowa Baba Moniki Chomickiej i Superiusz Mirosława Baki, intelektualista i baczny obserwator rzeczywistości.

Przedstawienie nie odnosi się do konkretnej epoki. Reżyserka przypomina raczej, że jako Polacy nie jesteśmy uprzywilejowanymi uczestnikami historii. Raczej ludźmi zawieszonymi w próżni, którzy nie powinni liczyć na taryfę ulgową, że każdą epokę musimy przejść "pieszo".

Jan Bończa-Szabłowski

Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie