Nie jest tajemnicą, że aktorka ta darzy twórczość Czechowa szczególnym sentymentem. Zadebiutowała jako Masza w słynnej telewizyjnej inscenizacji „Trzech sióstr" w reż. Aleksandra Bardiniego, potem dwukrotnie wystąpiła w „Mewie" – najpierw jako Nina Zarieczna na deskach Ateneum, później jako Irena Arkadina w Teatrze Studio. Niedawno w swoim Teatrze Polonia wyreżyserowała „Trzy siostry", a w Teatrze Telewizji zagrała Raniewską w „Wiśniowym sadzie".
„Rosyjskie konfitury", które zrealizowała dla Teatru Telewizji i gdzie sama zagrała jedną z głównych ról, to współczesny dialog właśnie z „Wiśniowym sadem". Podjęła go Ludmiła Ulicka. Genetyk wykształcenia, zmuszona do rezygnacji z kariery naukowej, ujawniła talent literacki i stała się dziś jedną z najbardziej cenionych rosyjskich pisarek.
W „Rosyjskich konfiturach" w przewrotny sposób wskrzesza czechowowskich bohaterów i umieszcza ich w naszych czasach. Choć liryzm autora „Trzech sióstr" i pogodna ironia zastąpione są tu groteską, to jednak Ulicka na zawiłości losu prezentowanych bohaterów patrzy z wyrozumiałością i humorem.
Na scenie pojawia się posiadłość, w której kiedyś mógł kwitnąć sad wiśniowy. Jednak majątek już dawno został podzielony na działki letniskowe. Akcja rozgrywa się współcześnie, ale właściciele zniszczonych domków, jak u Czechowa, nie umieją żyć dniem dzisiejszym. Według Ulickiej „cały czas trwamy w poszukiwaniach czegoś utraconego: utraconego czasu, utraconych ludzkich relacji, nadziei, iluzji. Świat staje się coraz brutalniejszy i traci chyba wartości moralne".
Główna bohaterka sztuki, podobnie jak Raniewska, zadaje sobie pytanie, jak żyć w dzisiejszym świecie, pozostając wiernym sobie. Jak nie utracić istoty człowieczeństwa.