Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych to według wielu opinii jeden z najważniejszych przeglądów teatralnych w Polsce. Jest dla pani ważny?
Krystyna Janda: O, tak. Zdobyłam na tym festiwalu dwie nagrody, tym cenniejsze, że otrzymałam je w wyniku ankiety przeprowadzanej wśród festiwalowej publiczności. Prezentowaliśmy spektakle Teatru Polonia i Och-Teatru na tym festiwalu kilka razy. Przedtem, kiedy jeszcze byłam w zespole Teatru Powszechnego, także wielokrotnie tu grałam. Jadę do publiczności FSPiN z radością – i wiem, że będę przywitana jak dobra znajoma.
Jakie znaczenie mają takie festiwale dla środowiska teatralnego i dla widzów?
Dla widzów ma znaczenie bardzo duże. Wydaje mi się, że publiczność czeka co roku na ten festiwal, w każdym razie liczba widzów i ich reakcje o tym świadczą. Podobnie jak liczba wypełnionych ankiet, osób głosujących na spektakle. Powiedziałabym, że dla środowiska ma znaczenie takie jak kilka innych festiwali odbywających się Polsce. Ale w przeciwieństwie do wielu innych łódzki FSPiN ma już dziś długą tradycję, jest znany – i to jest nie bez znaczenia dla występujących na nim artystów.
Czym, pani zdaniem, wyróżnia się właśnie ten festiwal?