Reklama
Rozwiń

Kto wydał księdza

Spektakl „Popiełuszko" w Bydgoszczy to trudny egzamin z wolności. Dla Kościoła, katolików i niewierzących

Publikacja: 10.06.2012 20:42

Mateusz Łasowski jako ksiądz Jerzy Popiełuszko

Mateusz Łasowski jako ksiądz Jerzy Popiełuszko

Foto: Fotorzepa, Magda Hueckel Magda Hueckel

W przedstawieniu Pawła Łysaka według sztuki Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk jest scena z Prymasem (Glempem), która przypomina słynny dialog Kordiana z papieżem w Watykanie. Popiełuszko chce walczyć o wolność i godność, a spotyka się z wrogością i krytyką. Głowa Kościoła prezentuje poglądy bliskie władzy nieakceptowanej przez większość Polaków. Po tej rozmowie ksiądz Jerzy zanotował, że Glemp potraktował go gorzej niż SB.

Spektakl w bydgoskim Teatrze Polskim przypomina lekcję historii. Perspektywa sceny staje się gigantyczną tablicą, na której aktorzy zapisują daty symbolizujące kolejne rozdziały dramatu tytułowego bohatera. Ilustrują je zdjęcia osób odpowiedzialnych za to, że czuł się zaszczuty. Diagram prześladowań jest prosty: minister do spraw wyznań Adam Łopatka przekazał prokuratorskie wezwanie dla księdza Jerzego arcybiskupowi Dąbrowskiemu, sekretarzowi Episkopatu Polski. Tak doszło do przesłuchania i rewizji. Obecności przy niej odmówili mecenasi Wende i de Virion. Gdy potencjalni obrońcy i sprzymierzeńcy kapłana umyli ręce, władze poczuły się bezkarne, oskarżyły go o posiadanie amunicji i granatów. W końcu doszło do zbrodni.

Bydgoscy aktorzy dokonują rekonstrukcji wydarzeń, by dociec, co myśleli kaci, a co czuła ich ofiara. W scenografii Pawła Wodzińskiego najważniejszą rolę grają kadłub Fiata 125 i jego bagażnik, do którego odtwórcy ról esbeków pakują Popiełuszkę - Mateusza Łasowskiego. Towarzyszy mu Antypolak - Roland Nowak. Z początku nie chce, bo nie znosi polskiego Kościoła za to, że zawłaszcza polską historię i decyduje o tym, kto jest prawdziwym Polakiem.

Spektakl piętnując myślowe klisze i ujawniając paradoksy polskich podziałów, jest jednocześnie przewrotny i bezstronny. Pierwsza scena robi wrażenie sesji jogi. Tymczasem po serii sugestywnych ćwiczeń zespół zaczyna śpiewać „Chwalcie łąki umajone" i tworzy religijną wspólnotę, której celem jest tyle nowoczesna, co bezwzględna ewangelizacja Antypolaka. On zaś okazuje się jednym z tych wrogów Kościoła, którzy nakręcają się przeciwko niemu, słuchając nałogowo Radia Maryja. Są przeciwko religijnej nienawiści, ale żywią się nią i nie mogą bez niej żyć.

Jeszcze przed premierą sztuka dorobiła się opinii antyklerykalnej prowokacji – zwłaszcza wśród wielbicieli ojca Rydzyka. Haczyk mają jednak połknąć przede wszystkim ci, którym łatwo jest pomyśleć, że ksiądz Jerzy to tylko jeden z członków „czarnej bandy", by użyć określenia Antypolaka. Ostatecznie doświadczenia porwania i uwięzienia w esbeckim bagażniku, jakie przechodzi wraz z Popiełuszką, prowadzą go do przyjęcia racji kapłana.

Reklama
Reklama

Również dlatego, że Sikorska-Miszczuk zaprezentowała wartości i golgotę księdza Jerzego we współczesny sposób. Kluczem jest dygresyjna, żartobliwa scena z Docentem Gruszką, który radzi, by oczyścić umysł ze stereotypów. W ślad za tym oglądamy księdza Jerzego uczącego wolności i miłości poprzez taniec i śpiew. Komunikatywnie i skromnie, w bliskim kontakcie z ludźmi, bez pychy częstej u polskich duchownych.

Popiełuszko emanuje pokorą, której brakiem grzeszy Prymas. W interpretacji Michała Jarmickiego wypada groteskowo, gdy chce wymienić wszystkie zdjęcia zamordowanego Popiełuszki na obrazki rozmodlonego kapłana. Zaciera ślady swojej odpowiedzialności za jego dramat, ale drzwi noszone na plecach niczym krzyż pokutny zdradzają poczucie winy.

Finał wzywa do rachunku sumienia wszystkich. Trzy gigantyczne lustra górujące ponad sceną służą temu, byśmy spojrzeli sobie w oczy i odpowiedzieli na pytanie, czy jesteśmy godni wolności, o jaką walczył ksiądz Jerzy. A może łotrami?

W przedstawieniu Pawła Łysaka według sztuki Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk jest scena z Prymasem (Glempem), która przypomina słynny dialog Kordiana z papieżem w Watykanie. Popiełuszko chce walczyć o wolność i godność, a spotyka się z wrogością i krytyką. Głowa Kościoła prezentuje poglądy bliskie władzy nieakceptowanej przez większość Polaków. Po tej rozmowie ksiądz Jerzy zanotował, że Glemp potraktował go gorzej niż SB.

Spektakl w bydgoskim Teatrze Polskim przypomina lekcję historii. Perspektywa sceny staje się gigantyczną tablicą, na której aktorzy zapisują daty symbolizujące kolejne rozdziały dramatu tytułowego bohatera. Ilustrują je zdjęcia osób odpowiedzialnych za to, że czuł się zaszczuty. Diagram prześladowań jest prosty: minister do spraw wyznań Adam Łopatka przekazał prokuratorskie wezwanie dla księdza Jerzego arcybiskupowi Dąbrowskiemu, sekretarzowi Episkopatu Polski. Tak doszło do przesłuchania i rewizji. Obecności przy niej odmówili mecenasi Wende i de Virion. Gdy potencjalni obrońcy i sprzymierzeńcy kapłana umyli ręce, władze poczuły się bezkarne, oskarżyły go o posiadanie amunicji i granatów. W końcu doszło do zbrodni.

Reklama
Teatr
Jerzy Radziwiłowicz: Nie rozumiem pogardy dla inteligencji
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama