Szczegóły konkursu wkrótce.
Ton inscenizacji w Teatrze Współczesnym w Warszawie nadaje rozbudowana sekwencja poświęcona śmierci poprzedniego króla. Lud mówi, że zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, po bratobójczej walce.
Żałoba trwała krótko, a zwolenników poprzedniej władzy podżega do buntu przeciwko nowej duch zamordowanego monarchy. Pojawia się w anturażu plebejsko-patetycznym.
Trudno mu ufać, bo Janusz Michałowski gra władcę, który nie waha się zrobić z osobistego nieszczęścia publicznego widowiska, byle tylko osiągnąć polityczny cel. Tandetna inscenizacja obliczona została na piorunujący efekt, a że w tym szaleństwie jest metoda, przekonuje się Hamlet. Zaczyna grać szaleńca i eskaluje konflikt z nowym królem Klaudiuszem, choć wie, że ojciec nie był bez winy.
Od pierwszej sceny, gdy aktorzy schodzą się na próbę, mamy świadomość, że szekspirowski chwyt „teatru w teatrze" służy temu, by pokazać polityczną grę, której każdy uczestnik kłamie. Wydaje się, że serce reżysera Macieja Englerta jest po stronie Klaudiusza. Andrzej Zieliński gra męża stanu postawionego w sytuacji wyższej konieczności.