Witkacy niczym sitcom o kibolach

„Bezimienne dzieło" w reżyserii Jana Englerta w Narodowym z ostrą analizą Polski to na razie spektakl niedowarzony

Publikacja: 03.03.2013 17:46

Witkacowskie przedstawienie o kryzysie elit, braku wiary i tęsknocie za porządkiem nabiera tempa i rodzi emocje, gdy pojawia się Grzegorz Małecki w roli Buffadero vel Cyngi. To współczesny Nikodem Dyzma o wizerunku Humphreya Bogarta w eleganckim prochowcu. ?Jego twarz jest zakryta rondem kapelusza, tak jak Cynga ukrywa prawdziwe cele politycznego marketingu. Był szpiegiem sąsiedniego mocarstwa, ale chce zerwać z przeszłością i wykorzystać gnicie demokracji do zdobycia władzy.

To przedstawienie o kryzysie elit, braku wiary i tęsknocie za porządkiem

Małecki brawurowo pokazuje dalsze losy Edka, którego zagrał w „Tangu" Mrożka – chama zreformowanego. Oglądamy też refleksy legendarnej kreacji Tadeusza Łomnickiego z „Kariery Artura Ui". Małecki kreśli swojego Hitlerka mocną krechą wiecowej hipokryzji, ostrym głosem i drapieżnymi gestami. W tej roli wyraża się chyba zamysł Jana Englerta, by wystylizować Witkacego na pastisz artystyczno-politycznego kabaretu i metafizycznej farsy. Przypominający wcześniejszego „Iwanowa" i „Księżniczkę na opak wywróconą" na tej scenie.

Warstwę komiczną mają budować elementy sitcomu – grane z playbacku odgłosy nalewania alkoholu czy tętentu koni. Mamy żarty na temat spektakli Narodowego – wyje wampir godny „Nosferatu" Jarzyny, zaś Marcin Hycnar (niespełniony malarz Plazmonik) chce uformować swojego bohatera na nowo... wkładając głowę do wiadra i międląc twarz jak Sebastian Pawlak w „Orestei" Kleczewskiej.

Spektakl rozpoczyna się we mgle, z której wychodzi hrabia Giers, cierpiący na martyrologiczną manię. Jerzy Radziwiłowicz nosi ze sobą makietę cmentarnego kościoła. Mamy też żart z awangardy, gdy Róża von Blast (Patrycja Soliman) komponuje muzykę, kiedy bawi się dziecięcym bączkiem w pudle fortepianu.

Englertowi zabrakło jednak materiału literackiego. W spektaklu można pominąć więzienne rozmowy Plazmonika z Różą, bo aktorzy nie znaleźli sposobu na to, by rozważania o sztuce, podszyte nieudanym romansem, były dialogami granymi dowcipnie, z dystansem. Robi się nudno. Mocny jest finał, w którym objawia się klęska Cyngi i zwycięstwo lepiej od niego zakamuflowanych rewolucjonistów z Giertakiem na czele (Mateusz Rusin).

Przez cały spektakl na drugim planie są podejrzani ludzie w dresach i kapturach. Dochodzi do ulicznych potyczek kiboli. Autentyczne walki z policją oglądamy w wizualizacjach. Takiego scenicznego plakatu nie powstydziłby się Jan Klata. Ale najciekawiej jest, gdy Englert wskazuje, że spadkobiercami radzieckiej rewolucji są dziś kibole i dresiarskie watahy.

Sunie w stronę widowni odczłowieczona czarna masa. Skanduje hasła przeciwko indywidualizmowi, domaga się jednej obiektywnej prawdy i nowej wiary. Robi wrażenie walca, który zmiecie niedoskonałą polską demokrację.

Niewykluczone, że energia finału pozwoli podnieść poziom scen niedopracowanych. Wtedy będziemy mogli mówić o dziele.

Witkacowskie przedstawienie o kryzysie elit, braku wiary i tęsknocie za porządkiem nabiera tempa i rodzi emocje, gdy pojawia się Grzegorz Małecki w roli Buffadero vel Cyngi. To współczesny Nikodem Dyzma o wizerunku Humphreya Bogarta w eleganckim prochowcu. ?Jego twarz jest zakryta rondem kapelusza, tak jak Cynga ukrywa prawdziwe cele politycznego marketingu. Był szpiegiem sąsiedniego mocarstwa, ale chce zerwać z przeszłością i wykorzystać gnicie demokracji do zdobycia władzy.

To przedstawienie o kryzysie elit, braku wiary i tęsknocie za porządkiem

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?
Teatr
Czy Urząd Świętokrzyskiego planuje przetarg na teatr w Kielcach?
Teatr
Co będzie, gdy wejdą Ruscy i zaczną się rozbiory? Nowa sztuka Szczepana Twardocha
Teatr
Historia mężczyzny bez ręki, którą obcięło ISIS
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Teatr
Nie żyje Ewa Dałkowska. Była artystką ponad podziałami