Witkacowskie przedstawienie o kryzysie elit, braku wiary i tęsknocie za porządkiem nabiera tempa i rodzi emocje, gdy pojawia się Grzegorz Małecki w roli Buffadero vel Cyngi. To współczesny Nikodem Dyzma o wizerunku Humphreya Bogarta w eleganckim prochowcu. ?Jego twarz jest zakryta rondem kapelusza, tak jak Cynga ukrywa prawdziwe cele politycznego marketingu. Był szpiegiem sąsiedniego mocarstwa, ale chce zerwać z przeszłością i wykorzystać gnicie demokracji do zdobycia władzy.
To przedstawienie o kryzysie elit, braku wiary i tęsknocie za porządkiem
Małecki brawurowo pokazuje dalsze losy Edka, którego zagrał w „Tangu" Mrożka – chama zreformowanego. Oglądamy też refleksy legendarnej kreacji Tadeusza Łomnickiego z „Kariery Artura Ui". Małecki kreśli swojego Hitlerka mocną krechą wiecowej hipokryzji, ostrym głosem i drapieżnymi gestami. W tej roli wyraża się chyba zamysł Jana Englerta, by wystylizować Witkacego na pastisz artystyczno-politycznego kabaretu i metafizycznej farsy. Przypominający wcześniejszego „Iwanowa" i „Księżniczkę na opak wywróconą" na tej scenie.
Warstwę komiczną mają budować elementy sitcomu – grane z playbacku odgłosy nalewania alkoholu czy tętentu koni. Mamy żarty na temat spektakli Narodowego – wyje wampir godny „Nosferatu" Jarzyny, zaś Marcin Hycnar (niespełniony malarz Plazmonik) chce uformować swojego bohatera na nowo... wkładając głowę do wiadra i międląc twarz jak Sebastian Pawlak w „Orestei" Kleczewskiej.
Spektakl rozpoczyna się we mgle, z której wychodzi hrabia Giers, cierpiący na martyrologiczną manię. Jerzy Radziwiłowicz nosi ze sobą makietę cmentarnego kościoła. Mamy też żart z awangardy, gdy Róża von Blast (Patrycja Soliman) komponuje muzykę, kiedy bawi się dziecięcym bączkiem w pudle fortepianu.