Terapia teatrem

Jeśli straciłeś pracę, rzuciła cię kochanka i zapadłeś na raka trzustki, festiwal artystyczny Fringe to coś dla ciebie. Tutaj uśmiejesz się z własnych klęsk i nieszczęść, a przy okazji zaliczysz wszechstronny masaż mózgu.

Aktualizacja: 11.09.2013 20:01 Publikacja: 08.09.2013 19:00

„Gym Party” grupy Made in China: tragifarsa o pogoni za wygraną, obdarowana przez Guardiana aż czter

„Gym Party” grupy Made in China: tragifarsa o pogoni za wygraną, obdarowana przez Guardiana aż czterema gwiazdkami (na 5).

Foto: materiały prasowe

Red

Miasto, któremu mroczny charakter nadaje drapieżne zamczysko na szczycie wzgórza, w sierpniu zmienia się nie do poznania. Do stolicy Szkocji ściągają artyści z całego świata: zarówno międzynarodowe sławy, jak i szukający szczęścia debiutanci. Ulice starego miasta zapełniają tymczasowe sceny i stragany. Tradycyjne puby zmieniają się w plebejskie teatry, a centra konferencyjne w ostoje sztuki. Serce festiwalu stanowi Royal Mile, najstarsza ulica Edynburga, biegnąca w dół wzgórza, na którym stoi zamek. Jeśli ci się spieszy, nie idź tamtędy! Co kilkanaście metrów na drodze ustawione są podesty, na których występują początkujący artyści: zespoły muzyczne, komicy, pantomimiści. Pomiędzy scenami lokują się cyrkowcy i prestidigitatorzy. A wśród tego wszystkiego tu i ówdzie przycupnie wróżka z kartami tarota czy mim godzinami stojący w tej samej pozie.

W tym roku podczas festiwalu Fringe odbyło się prawie trzy tysiące różnych przedstawień na 273 scenach. Oczywiście w Edynburgu nie ma tylu teatrów, żeby pomieścić te wszystkie występy. Dlatego w sierpniu w teatry zamieniają się puby, sale wykładowe, a nawet kościoły. Frekwencja na spektaklach jest niesamowita. Tego lata sprzedano prawie 2 mln biletów na płatne przedstawienia. Do tego dochodzą setki niebiletowanych spektakli. Nawet w środku dnia mało znani artyści występują w wypełnionych po brzegi salach. Na popularne, wieczorne występy trzeba zarezerwować bilet.

Obrzeża teatru

Historia edynburskich festiwali rozpoczyna się po wojnie, latem 1947 r. Odbywał się wtedy pierwszy Edinburgh International Festival, ale nie dla wszystkich chętnych znalazło się miejsce na prestiżowych scenach. Osiem niezależnych grup teatralnych postanowiło więc zjawić się na festiwalu bez zaproszenia. Z roku na rok przyjeżdżało ich coraz więcej, aż w 1958 r. powstało stowarzyszenie Festival Fringe Society. Słowo „fringe" w tym przypadku odnosi się do bycia na marginesie, na obrzeżach oficjalnego festiwalu. Dzisiaj rozsądniej jest powiedzieć, że to stateczny International Festival stanowi dodatek do słynnego Fringe'a. Od początku istnienia stowarzyszenia przyświecała mu jedna idea: festiwal ma być otwarty dla wszystkich. Nikt nie będzie selekcjonował wystawianych spektakli. Każdy, kto chce wystąpić i znajdzie miejsce, które zgodzi się go wystawić, może wziąć udział w festiwalu. To prawdziwy karnawał myśli, drażnienia szarych komórek i – wcale nierzadko – dobrego smaku. I żaden członek stowarzyszenia, komitet ani dyrektor artystyczny (którego z resztą stowarzyszenie nie posiada) nie decyduje o tym, kto może, a kto nie może występować na Fringe'u.

Zapomnijcie o Oscarach

Ważnym elementem festiwalu są przyznawane przez najróżniejsze organizacje nagrody dla artystów. Byliśmy na jednej z takich ceremonii i trzeba przyznać, że nie przypominała ona gali wręczania Oscarów.

Na wydarzenie rozpoczynające się o 11 w nocy czeka w kolejce kilkudziesięciu podchmielonych wielbicieli komedii. Wstęp jest za darmo, ale nie wszyscy się załapią ze względu na ograniczoną liczbę miejsc. Tej nocy przyznawana jest nagroda imienia Malcolma Hardee. Malcolm był komikiem i ojcem chrzestnym całego pokolenia artystów, którzy przewinęli się przez jego klub w latach 80. W wypełnionej po brzegi sali panuje biesiadna atmosfera, a prowadząca ceremonię co chwilę opieprza kogoś z widowni. Na początek wspomina o tym, jak Malcolm Hardee chciał ją przelecieć na festiwalu Glastonbury, ale zamiast tego po pijaku wywrócił się na jej namiot. Przed wręczeniem nagród kilku wybranych komików przedstawia swoje najbardziej absurdalne numery. Mamy więc przebijanie balona pierdnięciem, uroczą harfistkę o niecenzuralnym repertuarze oraz jajeczną rosyjską ruletkę, czyli konkurs polegający na rozbijaniu jajek na głowie. W koszyku znajdują się jajka surowe i ugotowane, kto trafi na surowe, przegrywa. W końcu następuje wręczenie nagrody dla najbardziej oryginalnego artysty tegorocznego festiwalu. Otrzymuje ją Amerykanka Adrienne Truscott.

Gorszy jest gwałt czy z gwałtu żart?

Adrienne Truscott podbiła serca widzów swoją cipką. Ubrana jedynie od pasa w górę rozprawia się z żartami na temat gwałtu. To, czy z gwałtu można żartować, stanowi temat dyskusji w brytyjskich mediach już od kilku lat; przypadki takie jak w Indiach tylko ją podsycają. Jak pamiętamy, podobna debata odbyła w Polsce, po tym jak Michał Figurski pochwalił się swoją elokwencją na ten temat. W brytyjskiej komedii nie ma tematów tabu, a ponieważ sceny są zdominowane przez mężczyzn, nie brakuje mizoginistycznych żartów. Znany standupowiec Reginald D. Hunter zaczynał jeden ze swoich występów słowami: „Nie byłoby cywilizacji bez gwałtu". A jeden z najbardziej popularnych w telewizji komików Jimmy Carr pyta: „Co sprawia przyjemność dziewięciu osobom na dziesięć? Gwałt zbiorowy!".

Bycie kobietą, w dodatku niekompletnie ubraną, daje Adrienne Truscott przewagę nad kolegami po fachu. Posługując się ich własnym orężem, czyli komedią, zamyka gęby podstarzałym szowinistom. Występ Truscott posiada również elementy sztuki wizualnej: na jej brzuchu wyświetlane są gadające głowy mężczyzn, których brody stanowią jej włosy łonowe.

Kiedy ci gorąco, zrzućże ubranie!

Ale nie tylko Truscott zdecydowała się obnażyć na scenie w tym roku. Golizna królowała na tegorocznym Fringe'u. Autralijska artystka Hannah Gadsby na jednym z występów rozdziewa się, by podkreślić swój wywód na temat problemów z wizerunkiem. W innym przedstawieniu prowadzi wykład na temat nagości w malarstwie na przestrzeni dziejów. To żartobliwa lekcja historii sztuki posiadająca walory zarówno rozrywkowe, jaki i edukacyjne.

Również w tradycyjnym teatrze nie brakowało nagich ciał. Włoska aktorka Silvia Gallerano w ciasnej sali wykładowej odgrywa swój monodram całkowicie nago. Artystka, która raczej nie zakwalifikowałaby się do programu „Top Model", opowiada o dzieciństwie, samobójstwie ojca, bulimii i dążeniu do zrobienia kariery w show-biznesie za wszelką cenę. Po latach głodówek i wyrzeczeń wreszcie odbiera telefon z agencji i dowiaduje się, że na casting zapraszają tylko pulchne kandydatki.

Z kolei hiszpańska grupa teatralna Stage Action Laboratory lubuje się w męskich pośladkach. Co prawda panowie nie rozbierają się całkowicie, ale mają na sobie tylko baaardzo obcisłe stringi w kolorze cielistym. Również jedyna aktorka biorąca udział w przedstawieniu, na sam koniec, trudno powiedzieć czemu, pozbywa się garderoby... Aha, racja: w sali jest tak gorąco, że to logiczne rozwiązanie.

Femina na scenę

Kobiety o silnych poglądach płciowo-społeczno-politycznych wreszcie zaczynają być zauważane na deskach edynburskich teatrów. Krytycy zgadzają się co do tego, że w tym roku feminizm odnalazł swoje miejsce na festiwalu. I oto feministki, tradycyjnie przedstawiane jako sztywniary bez poczucia humoru, ale za to z menopauzą, nagle okazują się zdystansowane i dowcipne.

W monodramie „Wide Open Beavers!" Nadia Kamil z użyciem sugestywnych (i bynajmniej niewysokich) wygłupów dotyka tematyki równouprawnienia i szowinistycznych uprzedzeń. Podczas przedstawienia wykonuje striptiz w stylu burlesque, a do odkrywanych przez nią partii ciała poprzyklejane są patetyczne hasła takie jak „równość płac" i „włosy są normalne" (oczywiście ta ostatnia naklejka widnieje w dolnej partii ciała).

Także na scenach niekomediowych znalazło się miejsce dla aktorek odgrywających silne kobiece role. Wystawiane były takie sztuki jak „Kto chce zabić Julię Tymoszenko?" i „Anna", historia zamordowanej dziennikarki Anny Politkowskiej. Z kolei „Uziemiona" to opowieść o pilotce samolotu F-16, która po zajściu w ciążę zostaje oddelegowana do pilotowania samolotów bezzałogowych. Za dnia poluje na terrorystów, w nocy jest matką i żoną.

Odnotowujemy, że mężczyźni także zaczynają podłapywać temat feminizmu. Na przykład Tony Law opowiada o tym, jak wymyślił dla swojej córki nową superbohaterkę o imieniu Normalna Kobieta, której supermocą jest tolerowanie codziennej dawki seksizmu.

Teatr nie teatr

Spektakle na festiwalu Fringe można podzielić na komedie (głównie stand-upy) i teatr „tradycyjny", choć tak naprawdę wielu klasycznych przedstawień tu nie uświadczysz. Na scenach dominuje młody teatr eksperymentalny. Jednym z najbardziej oryginalnych spektakli był „Romans na odległość", przedstawienie odgrywane w całości przez Skype'a. Kilkuosobowa grupa widzów spotyka się w hallu teatru i jest prowadzona do pomieszczenia przypominającego kameralną kafejkę internetową. Każdy z widzów siada przy osobnym komputerze i łączy się przez Skype'a z aktorem znajdującym się w odległym miejscu na świecie. Rozmowy trwają około 10 minut, a w trakcie każdej z nich aktor po drugiej stronie ekranu odgrywa monodram przeznaczony tylko dla „swojego", pojedynczego widza. Niektórzy artyści od razu przechodzą do odgrywania swojej partii, inni wcześniej nawiązują rozmowę z oglądającym. Scenariusz takiej interakcji może zakładać, że już się znamy. Na przykład młodziutka aktorka z Nowego Jorku powitała mnie słowami „ostatni raz odbieram twój telefon". Natomiast z dziewczyną z Londynu jestem na pierwszej Skype'owej randce. Postanawia od razu przyznać się do tego, że ogląda dużo pornografii. Z kolei aktor z Madrytu uraczył mnie osobistą, metafizyczną wizją przyszłości... I muszę przyznać, że mimo elektronicznego pośrednictwa Skype'a był to najsilniejszy kontakt z aktorem, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.

Festiwal po zmroku

Letnie edynburskie noce są krótkie, ale intensywne. Mieszkańcy stolicy po pracy wyruszają na nocny podbój teatrów, wypełnionych po brzegi barów i ogródków piwnych. Każda rozmowa zaczyna się w ten sam sposób: Co już widziałeś? Na co warto pójść? W czasie pobytu na festiwalu koniecznie trzeba odwiedzić jeden z tzw. late night shows. Najbardziej znanym i najstarszym tego typu przedstawieniem jest Late'n'Live, który zaczyna się o pierwszej w nocy i trwa cztery godziny. To połączenie letniej imprezy z kabaretem. Komicy (co noc zapraszany jest inny zestaw artystów) zmieniają się na scenie w ciągu wieczora i angażują coraz bardziej rozochoconą publiczność. W tym samym budynku znajduje się bar i wielki ogródek piwny na zewnątrz, więc wcale nie trzeba cały czas siedzieć na przedstawieniu. To doskonała okazja do poznawania ludzi, którzy zjechali na festiwal z całego świata.

Ponieważ Fringe jest festiwalem otwartym dla wszystkich artystów, trzeba być przygotowanym na to, że nie każdy występ jest z najwyższej półki. Największe ryzyko podejmujemy, idąc na spektakl nieznanej grupy specjalizującej się w teatrze „ambitnym". Jeśli charakteryzujesz się niską odpornością na pretensjonalność, wybieraj tylko sprawdzone i polecane spektakle. Z kolei wybierając się na bezpłatne przedstawienie początkującego standupowca, trzeba być gotowym na niewybredne żarty, często atakujące publiczność. Ale w końcu czymże jest życie, jeśli nie ciągłą walką z bliźnimi – i z przeciwnościami losu?

Miasto, któremu mroczny charakter nadaje drapieżne zamczysko na szczycie wzgórza, w sierpniu zmienia się nie do poznania. Do stolicy Szkocji ściągają artyści z całego świata: zarówno międzynarodowe sławy, jak i szukający szczęścia debiutanci. Ulice starego miasta zapełniają tymczasowe sceny i stragany. Tradycyjne puby zmieniają się w plebejskie teatry, a centra konferencyjne w ostoje sztuki. Serce festiwalu stanowi Royal Mile, najstarsza ulica Edynburga, biegnąca w dół wzgórza, na którym stoi zamek. Jeśli ci się spieszy, nie idź tamtędy! Co kilkanaście metrów na drodze ustawione są podesty, na których występują początkujący artyści: zespoły muzyczne, komicy, pantomimiści. Pomiędzy scenami lokują się cyrkowcy i prestidigitatorzy. A wśród tego wszystkiego tu i ówdzie przycupnie wróżka z kartami tarota czy mim godzinami stojący w tej samej pozie.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Teatr
Wojna o teatr w Kielcach skończy się zarządem komisarycznym w Świętokrzyskiem?
Teatr
Ministra Wróblewska: Wojewoda świętokrzyski skontroluje konkurs w teatrze w Kielcach
Teatr
Drugi konkurs w kieleckim teatrze „ustawiony” pod osobę PiS z TVP Kielce?
Teatr
Czy „aniołek Kaczyńskiego” wywoła piekło w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego?
Teatr
Czy władze Świętokrzyskiego ustawiały konkurs na dyrektora teatru w Kielcach?