Pozostało do uzgodnienia wiele kwestii, w tym dobór drugiego tytułu, by powstał pełnospektaklowy wieczór. – Rozmowy nad tym trwały około roku – mówi „Rz" Mariusz Treliński. – Braliśmy pod uwagę dziesiątki utworów, ale „Zamek Sinobrodego" był pierwszą operą, jaką w ogóle chciałem zrealizować. Złożyłem taką propozycję dyrektorowi Dąbrowskiemu już w 1998 roku, więc teraz, kiedy mogę to wreszcie zrobić, zdarza mi się sytuacja naprawdę wyjątkowa. Nie tylko dlatego, że rzadko kiedy dostaje się zaproszenie do Metropolitan Opera.
Na pytanie, co łączy te opery, Mariusz Treliński odpowiada: – Wspólny motyw kobiety w relacji z dominującym mężczyzną. Król René, autorytarny ojciec Jolanty, trzyma córkę w odosobnieniu. Możemy tu mówić o niezwykle silnej, zazdrosnej miłości, o histerycznej potrzebie posiadania, gdzieś na granicy erotycznej fascynacji. Drugim męskim bohaterem jest zaborczy mąż Sinobrody. Dorosła Judyta przychodzi do jego zamku z pełną świadomością, że jest potencjalnym mordercą, ukrywającym trupy byłych żon. Zostawia dla niego matkę, ojca, narzeczonego, całe swoje życie.
Zakamarki wyobraźni
Scenografię przygotował oczywiście stały współpracownik Trelińskiego, Boris Kudlička. – Całość będzie rozgrywać się w jednej przestrzeni – mówi. – Mamy dom istniejący w wyobraźni, zaznaczony jedynie kilkoma kreskami, a umieszczony w ciemnym lesie. To świat Jolanty, w który możemy wniknąć. „Zamek Sinobrodego" w ujęciu Mariusza to z kolei thriller, ale również pewna kontynuacja losów Jolanty. Opieramy się na stałych obrazach, ale przenosimy się też do kolejnych zakamarków wewnętrznego świata Sinobrodego.
– To mój najbardziej filmowy spektakl – dodaje reżyser. – Nigdy dotąd nie zastosowałem tak mocnego splotu opery i kina.
Wystawiając „Jolantę" w Baden-Baden, miał do dyspozycji dwie największe gwiazdy: Annę Netrebko jako tytułową bohaterkę oraz Piotra Beczałę w roli zakochanego w niej Vaudemonta. W Warszawie wystąpią czołowi soliści rosyjskich scen: Tatiana Monogarowa i Siergiej Skorochodow.
Reżyser z wyobraźnią
Nie mniej atrakcyjnie zapowiada się obsada opery Bartóka. W okrutnego Sinobrodego wcieli się pochodzący z Izraela, a wykształcony w Wielkiej Brytanii i Kanadzie, Gidon Saks. – Śpiewałem tę partię w różnych inscenizacjach – mówi. – Po raz pierwszy jednak pracuję z reżyserem, który tak dokładnie wie, co chce osiągnąć i jak nas poprowadzić.