Przedstawienie liczące ćwierć wieku to dzisiaj niemal archeologiczne wykopalisko. A większość inscenizacji Festiwalu Mozartowskiego, który Warszawskiej Operze Kameralnej przyniósł międzynarodowe uznanie, jest przecież starszych.
Od trzech sezonów dyrekcja teatru wymienia więc stylowe inscenizacje słynnego tandemu Ryszard Peryt – Andrzej Sadowski na nowe spektakle. Dawna koncepcja artystyczna była spójna, choć konserwatywna. Nową trudno na razie zdefiniować. Ma być bardziej nowocześnie, ale nie awangardowo, bliżej współczesności, ale z szacunkiem dla tradycji.
I takie jest „Wesele Figara" przygotowane na inaugurację jubileuszowego XXV Festiwalu Mozartowskiego. Wasyl Wowkun, dyrektor artystyczny Opery Lwowskiej, zaproponował przedstawienie kostiumowe, ale nie XVIII-wieczne. Odwołał się do hiszpańskiego kolorytu, bo przecież akcja dzieje się w Sewilli. Zdarzenia zaś rozegrał tak, by każdy widz wiedział, kto do kogo się zaleca w tej komedii przebieranek i erotycznych podchodów.
Klarowność scenicznych działań to atut, reszta budzi zastrzeżenia. Wasyl Wowkun zrobił spektakl konwencjonalny i nie chodzi o to, by bohaterów Mozarta umieścić w nowoczesnym apartamentowcu. Zabrakło tego, co jest podstawą współczesnego teatru: wnikliwej analizy postaci.
Bohaterowie zostali przez reżysera naszkicowani grubą kreską. Próżno też szukać w spektaklu erotycznej lekkości i finezji, cech tak istotnych dla arcydzieła Mozarta. A agresywna czerwień, orgia czarno-białych pasków oraz grochów na strojach, połączone przez scenografkę Marlenę Skoneczko z hiszpańskimi ornamentami na dekoracjach, to mieszanka niemal rozsadzająca scenę.