Korespondencja z Londynu
Bilety wyprzedane do lutego. Na każdym spektaklu komplet 1150 widzów. Jedyny sposób na to, by dostać tzw. wejściówkę z dnia, to stawienie się przed świtem pod drzwiami gmachu National Theatre i postawienie kołnierza, by chronił od wilgotnych powiewów znad Tamizy. Najwytrwalsi przychodzą poprzedniego wieczora i nocują otuleni śpiworami.
Kosmopolityczne i kulturalne kolejki, w których oczekiwanie umilają lektury i dyskusje o przedstawieniach, to stały element teatralnej gorączki w Londynie. Tu na spektakle próbuje się dostać widownia globalna, szczególnie gdy zaangażowane są wielkie nazwiska i tytuł staje się sensacją.
Muzycy w tle
Tak jest z nowym wystawieniem „Amadeusa” Petera Shaffera – zmarłego w czerwcu jednego z ważnych dramaturgów XX wieku. Reżyseruje młody Michael Longhurst, do którego sztuk na West Endzie lgną gwiazdy Hollywood takie jak Jake Gyllenhaal. Longhurst zaprosił 20 muzyków Southbank Sinfonia, którym błyskotliwie powierzył muzyczną ilustrację „Amadeusa” i tworzenie zbiorowych choreografii, ale też zadania aktorskie.
Ubrani współcześnie i na czarno, są w ciągłym ruchu, czasem podają kilka nut, czasem zaskakują wykonaniem fragmentu opery, a innym razem komentują zdarzenia jako chór. Na gigantycznej scenie zastępują swą obecnością scenografie, które zostały zredukowane do kotary, kolumny czy fotela.