Na Festiwal Szekspirowski w Gdańsku przyjechał spektakl Olivera Frljicia. Tymczasem przed siedzibą Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego nie było demonstracji ONR, które towarzyszą pokazom „Klątwy" chorwackiego reżysera w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Narodowi radykałowie przegapili spektakl albo dysponują dobrym wywiadem prasowym, bo chociaż „Hamlet" z Teatru Młodych w Zagrzebiu ma wśród bohaterów postać Księdza w koloratce, to nie pokazuje go w sposób, który doprowadza do manifestacji hipokrytów.
Władcy siebie warci
Spektakl z 2014 roku nie ma nic wspólnego z romantycznym kanonem opowieści o starym dobrym królu Hamlecie, zamordowanym przez złego brata Klaudiusza w spisku z wiarołomną żoną Gertrudę, co zmusza do zemsty idealistycznego młodego Hamleta. Frljić pokazuje władców i polityków, którzy są tak samo cyniczni i siebie warci. Starego Hamleta i Klaudiusza gra ten sam aktor – Sreten Mokrović. Jego bohaterów różni wyłącznie skuteczność w zdobywaniu i utrzymywaniu władzy. Działania polityków nie odwołują się do żadnych sankcji moralnych. Chodzi wyłącznie o egoistyczną rozgrywkę, której stawką jest władza totalna, bo żaden kompromis nie wchodzi w rachubę.
Właśnie dlatego możemy mówić o spektaklu czasów postdemokratycznych, to znaczy takich, w których nawet jeśli władzę zdobywa się legalnie poprzez demokratyczne wybory, to nikt nie ma złudzeń: - jej sprawowanie oparte będzie na łamaniu demokratycznych zasad. „Suweren", widząc zło poprzednich rządów, zgadza się na zło nowej władzy, byle tylko sprawowali ją „swoi".
Frljić podkreśla, że problemem współczesnej demokracji nie jest brak wiedzy o manipulacjach polityków, tylko zgoda wyborców na tzw. postpolitykę i postprawdę. Najlepszym przykładem są wybory w USA. Na temat Trumpa i ingerencji Rosjan w kampanię wyborczą wiedziano już wiele, a jednak nie przeszkodziło to obecnemu prezydentowi w zwycięstwie.