– To nie jest żadna kwarantanna, tylko cyfrowy łagier. To nie jest Wuhan, lecz Sinciang – podsumował decyzje regionalnych władz rosyjski opozycjonista Leonid Wołkow, nawiązując do chińskich obozów koncentracyjnych dla muzułmanów z prowincji Sinciang.
Zaczęło się od stolicy, która samodzielnie wprowadziła „samoizolację” obywateli (nikt w Rosji nie używa nazwy „kwarantanna”). Za Moskwą poszło 27 z 89 rosyjskich regionów (w tym graniczący z Polską obwód kaliningradzki), nakazując swoim mieszkańcom pozostanie w domu.
W Jakucji dodatkowo wprowadzono nawet prohibicję, nie zważając na to, że w Rosji nigdy jeszcze tego rodzaju zakaz nie był efektywny.
Jednocześnie internauci w popularnym (choć formalnie nielegalnym od pięciu lat) komunikatorze Telegram zaczęli rozpuszczać plotki o wprowadzeniu w Moskwie stanu wyjątkowego, wyjeździe prezydenta z miasta, wprowadzeniu wojsk do stolicy czy całkowitym jej zamknięciu.