– Ci, którzy uciszają głosy [protestujących], nie rozumieją Ameryki – napisał w oświadczeniu były republikański prezydent George W. Bush, nawiązując do proponowanego przez prezydenta użycia siły wobec protestujących przeciw niesprawiedliwości rasowej oraz brutalności policji.
Jeszcze bardziej bezpośredni w krytyce był gen. Jim Mattis, były sekretarz obrony w administracji samego Trumpa. – Nigdy nie przyszło mi do głowy, że siły wojskowe otrzymałyby rozkaz złamania konstytucyjnych praw amerykańskich obywateli, by umożliwić sesję zdjęciową głównodowodzącego – napisał Mattis, dodając, że decyzja rozproszenia demonstrantów przy pomocy wojska była „nadużyciem władzy".
Spór o wojsko
Słowa Mattisa poparł były szef sztabu w Białym Domu gen. John Kelly, senator Mitt Romney oraz była doradczyni ds. bezpieczeństwa Condoleezza Rice, a obecny sekretarz obrony Mark Esper zdystansował się od decyzji prezydenta dotyczącej użycia armii do stłumienia protestów w kraju.
Głośno też było o wypowiedzi republikańskiej senator z Alaski Lisy Murkowski, która stwierdziła, że krytyczne słowa gen. Mattisa mogą okazać się momentem przełomowym i zmobilizować innych republikanów do wyrażenia swoich wątpliwości w stosunku do prezydenta. – Uważam, że słowa generała były szczere, prawdziwe, potrzebne i długo oczekiwane – powiedziała, dodając, że od dawna waha się, czy poprzeć Trumpa w listopadowych wyborach.
Republikanów nie tylko poruszyła decyzja prezydenta dotycząca protestów. Ponad 20 republikańskich kongresmenów z komisji zbrojeniowej (Armed Services Committee) w tym tygodniu wystosowało do prezydenta list, w którym apelują, by nie redukował amerykańskich sił wojskowych stacjonujących w ramach NATO w Niemczech.