Przyczyny kryzysu są jasne: katastrofalne skutki pandemii w połączeniu z pogorszeniem warunków współpracy z Unią po brexicie. Liczba mieszkańców samego Londynu spadła o 700 tys. (8 proc.): to tak, jakby stolica została pozbawiona dzielnicy wielkości Łodzi.
Wyjeżdżają imigranci, którzy do tej pory pracowali w hotelach, gastronomii, obsłudze ruchu turystycznego, handlu, budownictwie: sektorach, którym lockdown zadał śmierć. Dla większości to decyzja ostateczna, bo od Nowego Roku weszły w życie nowe zasady osiedlania się dla obywateli Unii. To bariera nie do pokonania dla większości przyjezdnych z kontynentu, chyba że przed opuszczeniem Wysp uzyskali status osoby osiedlonej lub pobyt tymczasowy.
Zjawisko wielkiego odpływu uchwycił finansowany przez państwo londyński instytutu ESCOE znanego profesora Jonathana Portesa. Oficjalny urząd statystyczny (ONS) ma z tym większy kłopot, bo ci, którzy wyjeżdżają, nie muszą tego nigdzie rejestrować. Mimo to i on zauważa, że na 30 czerwca 2020 r. (ostatnie dostępne dane) liczba Polaków żyjących na Wyspach spadła do 815 tys. Rok wcześniej było to jeszcze 900 tys., a w rekordowym 2017 r. – 1,021 mln. W ciągu trzech lat liczba rodaków żyjących na Wyspach zmniejszyła się o 206 tys. Co piąty Polak opuścił królestwo. Podobne zjawisko notują też inne kraje Unii: w upływającym roku do 30 czerwca liczba obywateli „27" żyjących w Wielkiej Brytanii zmniejszyła się o 135 tys.
Inną miarą wyjazdowego trendu jest liczba Polaków, którzy uzyskali status osoby osiedlonej lub czasowe prawo pobytu. Na 30 września to 773 tys., zdecydowanie mniej, niż dotąd oceniano polskie wychodźstwo. Wspomniany status uzyskało 670 tys. Rumunów, 401 tys. Włochów, 306 tys. Portugalczyków i 246 tys. Hiszpanów.
To może być tylko początek odpływu z Wielkiej Brytanii. Kondycja gospodarcza kraju nie jest dobra. W ub.r. jego PKB skurczył się o 11,3 proc. wobec ok. 3 proc. w Polsce. To najgorszy wynik od 300 lat. Ale i w tym roku nie należy się spodziewać silnego odbicia. – Wielka Brytania będzie jednym z ostatnich, o ile nie ostatnim krajem wysokorozwiniętym, który odzyska poziom rozwoju sprzed pandemii – uważa Adam Posen, dyrektor Peterson Institute for International Economics w Waszyngtonie.