– Jesteśmy otwarci na wszelkie pytania – zapewnia w wywiadzie dla „Rz” amerykański negocjator John Rood.
Gdy latem tego roku prezydent Lech Kaczyński stwierdził podczas wizyty w Waszyngtonie, że sprawa tarczy jest przesądzona, wydawało się, iż zakończenie rozmów jest kwestią dwóch, może trzech miesięcy.
Jednak nowy rząd chce najpierw skonsultować sprawę bazy z NATO, Czechami, Niemcami, a także Rosją, a dopiero potem zasiąść ponownie do stołu z Amerykanami.
– W tak ważnej sprawie nie możemy się spieszyć. Zresztą mamy dużo czasu, choćby i do wyboru następnego prezydenta USA – twierdzą polskie źródła dyplomatyczne.
Jak się dowiadujemy, powrót do rozmów przed wizytą premiera Donalda Tuska w Waszyngtonie na początku przyszłego roku jest mało prawdopodobny. Wątpliwości polskiej strony budzą między innymi informacje o systemie, jakie przekazują Amerykanie. Waszyngton podkreśla, że tarcza w Europie Środkowej ma być odpowiedzią na zagrożenie ze strony Iranu i nie ma technicznych możliwości zagrożenia Rosji. Nasze władze nabrały jednak wątpliwości co do tego, czy tak rzeczywiście jest.