Jeszcze miesiąc temu wicepremier Rosji nie był uwzględniany w żadnych rankingach popularności. Ale gdy prezydent Władimir Putin namaścił go na swojego następcę, jego notowania zaczęły szybować w górę. W połowie grudnia mało znanego polityka popierało 35 procent Rosjan. 20 grudnia – już 45 procent. Gdyby wybory odbyły się w najbliższy weekend, na Miedwiediewa głosowałoby prawie 80 procent Rosjan. Popularny rosyjski portal RBK wątpi, czy w tej sytuacji dojdzie do drugiej tury.
– Sondaże mówiące o wysokim poparciu dla faworyta Putina są mało wiarygodne. Podobnie jak wyniki Centralnej Komisji Wyborczej po grudniowych wyborach parlamentarnych – mówi „Rz” Aleksander Podrabinek, były dysydent, publicysta opozycyjnej „Nowoj Gaziety”.Ale prokremlowskie instytucje wiedzą swoje. – Wysokie poparcie dla Dmitrija Miedwiediewa jest całkowicie uzasadnione. Wicepremier jest popularny. Poza służbowymi osiągnięciami kojarzy się ludziom jako sympatyczny i pracowity polityk – podkreśla w rozmowie z „Rz” Kirył Tanajew, dyrektor Fundacji Skutecznej Polityki.
Media stale przypominają rozmaite fakty z jego życia. Piszą, że żonę Swietłanę poznał, gdy miał siedem lat. Że jest fanem zespołów Black Sabbath i Led Zeppelin, słucha płyt winylowych, a nie CD, gra w szachy, odpoczywa zaś oglądając Discovery. Wreszcie, że jest bardzo dumny ze swojej hodowli rybek egzotycznych, które trzyma w akwarium w kremlowskim biurze.
– Poza tym sfera socjalna, za którą odpowiada w rządzie, jest bardzo ważna dla Rosjan, którzy już odczuli poprawę standardów życiowych – przekonuje Kirył Tanajew.
Aleksander Podrabinek jest innego zdania. – Nie zauważyłem poprawy poziomu życia zwykłych Rosjan. Nie wierzę, by prawie całe społeczeństwo nagle przekonało się do wicepremiera Miedwiediewa – mówi „Rz”.