– Mam nadzieję, że ludzie jednak się opamiętają i zrozumieją, że Clinton jest zdecydowanie lepszym kandydatem niż Barack Obama. Jest dojrzała, doświadczona, potrafi dowodzić. O nim niewiele wiadomo poza tym, że ma charyzmę – mówi mieszkanka Salem Kathy O’Connor stojąca we wtorkowy poranek przed lokalem wyborczym. Wiele wskazywało, że większość wyborców w New Hampshire nie podziela jej zdania.
Ten niewielki stan na północnym wschodzie Ameryki był wczoraj w centrum uwagi całego kraju. To tu tradycyjnie odbywa się druga po głosowaniu w Iowa odsłona wyścigu po prezydenckie nominacje w obu partiach. Pierwsza w pełni zasługująca na miano prawyborów.
Podobnie jak parę dni temu w Iowa spodziewano się rekordowej frekwencji, szczególnie u demokratów. I podobnie jak tam przepowiadano zwycięstwo Obamy. Średnia z pięciu sondaży dawała mu ponad osiem punktów procentowych przewagi nad Hillary Clinton.
U republikanów walka o zwycięstwo toczyła się między senatorem Johnem McCainem i byłym gubernatorem sąsiedniego stanu Massachusetts Mittem Romneyem. McCain, który wygrał w New Hampshire w wyborach w 2000 roku, miał nad swym rywalem kilkupunktową przewagę. Zwycięzca z Iowa Mile Huckabee pozostał wyraźnie w tyle.
O ile wyborcy Hillary Clinton byli zaniepokojeni, o tyle wśród zwolenników Baracka Obamy panował radosny nastrój. – O-o-obama! – skandowała młodzież w centrum stolicy stanu – Concord. Senator z Illinois prowadzi kampanię pod hasłem „Zmiana, w którą możemy uwierzyć”, pełną odwołań do amerykańskiego idealizmu i nadziei. Jak wynika z badań, przemawia to nie tylko do demokratów, ale i do wielu spośród niezależnych wyborców, którzy w New Hampshire stanowią ponad 40 procent elektoratu.