Do sekretarza generalnegoNATO Jaapa de Hoop Scheffera trafił oficjalny wniosek Ukrainy o opracowanie planu działań w celu uzyskania członkostwa tego kraju w sojuszu. Dokument sygnowali prezydent Wiktor Juszczenko, premier Julia Tymoszenko i przewodniczący Rady Najwyższej Arsenij Jaceniuk.
Poza wyraźnie sformułowanym celem, jakim jest wejście do sojuszu, zawiera on dwa ważne zastrzeżenia. Po pierwsze: nie jest skierowany przeciwko państwom trzecim, i po drugie: członkostwo w NATO musi być poprzedzone referendum. Oczywiście, przyjęcie planu działań wcale nie oznacza, że Ukraina wejdzie do NATO za rok czy dwa, ale stwarza jasną i wyraźną perspektywę jej członkostwa.
To nowa jakość w ukraińskiej polityce zagranicznej. Co prawda Juszczenko wielokrotnie podkreślał, że jego kraj powinien się znaleźć w NATO. To samo mówił Jaceniuk, gdy w rządzie Wiktora Janukowycza był szefem MSZ. Tyle że sam Janukowycz miał zupełnie inne poglądy. A w tak ważnej sprawie niezbędna jest zgoda obu najważniejszych ośrodków władzy na Ukrainie: prezydenta i premiera.
Jest to tym ważniejsze, że większość ukraińskiego społeczeństwa wcale nie chce się w NATO znaleźć. Tylko około 30 procent jest „za”.
To efekt wieloletniej propagandy sowieckiej, która przedstawiała sojusz jako niebezpiecznego agresora sterowanego przez imperialistycznie nastawionych Amerykanów. NATO w komunistycznej propagandzie było wcieleniem zła. I w niepodległej Ukrainie niewiele zrobiono, by to ugruntowane już przekonanie zmienić.Zaledwie 20 procent Ukraińców naprawdę wie, czym jest sojusz. Jeśli ukraińskie władze chcą to zmienić, muszą wykonać gigantyczną pracę, przede wszystkim informacyjną.