Mit wspólnej historii

Tworzenia europejskiej tożsamości nie da się przyspieszać, podobnie jak nie da się przyspieszyć, bez utraty jakości, procesu tworzenia dobrego wina – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 31.01.2008 00:26

Mit wspólnej historii

Foto: Rzeczpospolita

Co ma być celem nauczania historii? Czy możliwe i potrzebne są lekcje nieuwikłane w kontekst narodowy i społeczny? Na ile przedmiot ten ma być wiedzą, a na ile formacją do konkretnego (lub idealnego) modelu kulturowego, cywilizacyjnego czy politycznego? Pytania te pojawiają się ponownie w związku z zapowiedzią stworzenia wspólnego polsko-niemieckiego podręcznika historii. Może on obejmować historię Polski i Niemiec od zjazdu gnieźnieńskiego aż do współczesności, a służyć ma przełamywaniu stereotypów, pojednaniu i poszerzaniu wiedzy. Oprócz tego, o czym autorzy pomysłu wspominają nieco ostrożniej, budowaniu bardziej europejskiej, a mniej etnocentrycznej tożsamości młodych Polaków i Niemców.

Zamiast tworzenia „wspólnej historii” lepiej pokazywać uczniom, jak można interpretować wspólne historyczne wydarzenia

W samym pomyśle nie ma nic złego. Znajomość kultury, tradycji, postrzegania własnej (i cudzej) historii pozostaje fundamentem dobrych – a przynajmniej poprawnych – stosunków między sąsiadującymi ze sobą narodami. Pytanie tylko, czy rzeczywiście taka właśnie wiedza będzie leżała u podstaw nowego podręcznika; a może stanie się on raczej próbą budowania niemożliwego do osiągnięcia mitu „wspólnej historii” dwóch narodów, w której różnice perspektyw zostaną usunięte, narracje uładzone, a to, co etnocentryczne, zastąpione jakimś „europejskim konstruktem kulturowym”.

Historia, poza wymiarem naukowym, badawczym, zawsze miała i mieć będzie także wymiar formacyjny. Już Cyceron wskazywał, że jest ona nauczycielką życia. Pozostaje to aktualne do dziś (niezależnie od tego, jakimi jesteśmy uczniami). Ocena wydarzeń i postaci – jak wykazywał to na przykładzie targowicy Adam Zamoyski w tekście „Zrozumieć targowiczan” („Rz” 26.01.2008) – nie zależy tylko od faktów historycznych, ale także od poglądów historyków, powszechnych przekonań opinii publicznej czy sytuacji, w jakiej znajduje się naród.

Nie sposób do tego nie dodać uwikłania historiografii czy nauczania historii w całą narodową narrację, system interpretacyjny czy historyczne opowieści, które kształtują myślenie i odczuwanie danego narodu. Wszystkich tych elementów w budowaniu narracji nie da się pominąć albo zastąpić innymi. Są one swoistym spoiwem, które łączy suchą faktografię w opowieść o narodzie, mieście czy rodzinie.

Każda z opowieści (a może ich być wiele) będzie nieco inaczej interpretować wydarzenia czy procesy. Dla szkoły optymistycznej w polskiej historiografii rozbiory były swoistym wypadkiem przy pracy, dla pesymistycznej – konsekwencją wielowiekowych zaniedbań i błędów. Obie jednak zgadzają się, że z historii trzeba wyciągać wnioski, uczyć się na niej i w oparciu o nią formować obywateli, którzy doświadczeni błędami i sukcesami przodków zbudują silne i niezależne państwo.

Historia stawała się więc skarbnicą wzorców i antywzorów, z których trzeba czerpać inspirację do dalszego działania. Szczególnie pod piórem powieściopisarzy (by wymienić Henryka Sienkiewicza i Józefa Ignacego Kraszewskiego), uczonych i popularyzatorów (np. stańczycy, Artur Górski czy Paweł Jasienica) czy pod pędzlem malarzy (jak choćby Jan Matejko). I wychowawcą pokoleń (szczególnie mocno widać to w swoistej „katechezie dziejów”, jaką zafundował Polakom w czasie pielgrzymki do Polski w 1979 roku Jan Paweł II).

Taka rola historii jest jednak możliwa tylko w sytuacji, gdy „wychowanków” i „wychowujących” łączy rzeczywista wspólnota tradycji i kultury.

Z taką sytuacją nie mamy jednak do czynienia w przypadku dwóch odmiennych narodów, które dzieli nie tylko język, tradycja i kultura, ale również fakt, że ich tożsamości często kształtowały się w opozycji do siebie. Tak jest w przypadku Niemców i Polaków.

Walka o polskość, prawo do zachowania własnej ziemi, języka i tradycji jest przynajmniej od XIX wieku istotnym komponentem kultury i tożsamości Polaków. Istotnym elementem tożsamości Niemców pozostawało zaś przekonanie o ich dziejowej misji niesienia oświaty i kultury na zacofane ziemie wschodnie (w tym także Polskę).

Choć misja ta w pewnym momencie wynaturzyła się, przekształcając w hitleryzm i jego „marsz na Wschód” – to nie ma powodów, by jej łagodna wersja, zakorzeniona w wiekach myśli niemieckiej, nadal nie kształtowała młodych Niemców. Szczególnie że bez niej niezrozumiałe stają się rozmaite decyzje, strategiczne cele i procesy, jakie miały miejsce w historii Niemiec. Auświadomienie sobie struktur narracyjnych czy światopoglądowych nie musi oznaczać ich absolutnej akceptacji. Każdy z narodów może i powinien dokonywać weryfikacji własnych mitów, umacniać je, odrzucać lub zastępować nowymi. Wszystkie te procesy dokonują się w pewnej wspólnocie przestrzeni kulturowej, językowej i światopoglądowej, i bez niej tracą sens.

Dlatego zamiast budowania „wspólnej historii” lepiej wprowadzić do programów szkolnych – w formie dodatkowej i dowolnej – interpretację wspólnych, historycznych wydarzeń. W jej ramach uczniowie mogliby próbować zrozumieć na przykład działania zakonu krzyżackiego; pojmować specyfikę pruskiego modelu państwa i zysków (ale też strat), jakie przyniósł on Niemcom i Polakom itd.

Nie mniej istotne byłoby przygotowanie takich programów dla Polaków i Litwinów, Ukraińców czy Białorusinów. Wspólnota losów nie oznacza bowiem wspólnoty historii i jej czytania. A bez zrozumienia wzajemnych motywów, ale też postrzegania osób i wydarzeń – trudno mówić o budowaniu wspólnej przyszłości na podzielonej granicami przestrzeni dawnej wspólnoty.

Spotkanie z odmienną interpretacją nie powinno jednak oznaczać ujednolicenia programów. Te same wydarzenia mają czasem zupełnie inne znaczenie dla tożsamości całych narodów, a próba ich wyrzucenia czy takiej reinterpretacji, by nie szkodziły i nie wadziły nikomu – niosą więcej zagrożeń niż pomagają w budowaniu jedności.

Ustalenie faktów, zrozumienie drugiej strony czy wreszcie dopuszczenie odmiennej perspektywy – nie powinno prowadzić do odrzucenia narodowych okularów. Zwłaszcza że ich zdjęcie nie uczyni nas bardziej obiektywnymi, lecz zmusi do poszukiwania nowego spoiwa, nowej interpretacyjnej ramy dla historii jako przedmiotu szkolnego, ale też historiografii.Ponieważ na razie nie ma innej rzeczywistej kulturowej ramy niż tradycje narodowe (zmieniające się i słabnące w pewnym stopniu, ale jednak wciąż obecne) – to pozostanie nam tylko tworzenie ideologicznych konstruktów ponadnarodowych, europejskich tożsamości, które nie tylko nie uczynią decyzji i procesów historycznych bardziej zrozumiałymi, ale całkowicie pozbawią je wymiaru wychowawczego.

A historia z nauczycielki życia przekształci się w służkę ideologicznych konstrukcji służących zbyt pospiesznemu zbudowaniu czegoś, czego w istocie nie ma, czyli tożsamości ponadnarodowej obywateli Unii Europejskiej.

Nie twierdzę, że za wiek czy dwa taka tożsamość nie powstanie. Ale jeśli tak się stanie, będzie to skutek długotrwałych procesów, a nie tworzenia wspólnych podręczników. Tworzenia europejskiej tożsamości nie da się przyspieszać, podobnie jak nie da się przyspieszyć, bez utraty jakości, procesu tworzenia dobrego wina.

Co ma być celem nauczania historii? Czy możliwe i potrzebne są lekcje nieuwikłane w kontekst narodowy i społeczny? Na ile przedmiot ten ma być wiedzą, a na ile formacją do konkretnego (lub idealnego) modelu kulturowego, cywilizacyjnego czy politycznego? Pytania te pojawiają się ponownie w związku z zapowiedzią stworzenia wspólnego polsko-niemieckiego podręcznika historii. Może on obejmować historię Polski i Niemiec od zjazdu gnieźnieńskiego aż do współczesności, a służyć ma przełamywaniu stereotypów, pojednaniu i poszerzaniu wiedzy. Oprócz tego, o czym autorzy pomysłu wspominają nieco ostrożniej, budowaniu bardziej europejskiej, a mniej etnocentrycznej tożsamości młodych Polaków i Niemców.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021