Wyniki miały być ogłoszone w niedzielę, ale mieszkańcy Zimbabwe nie poznali ich też w poniedziałek. Wczoraj znane były tylko nazwiska 66 nowych posłów, którzy zasiądą w 210-osobowym parlamencie – wg AP 36 opozycjonistów, 30 dla partii Mugabego.
Wielkie oczekiwanie na odejście Mugabego przeniosło się do Internetu. „Usłyszeliśmy plotki, że uciekł do Malezji” – pisał w blogu poeta Samm Farai Monro. „Panie Mugabe, to najlepszy moment, by powiedzieć do widzenia. Jeszcze może pan odejść z odrobiną godności” – zachęcał „Snoopy”.
Rządzący od 28 lat Mugabe całkowicie zrujnował ich kraj. Za jego rządów pieniądze z dnia na dzień tracą na wartości – inflacja przekroczyła 100 tysięcy procent. – Może się okazać, że za miesięczną pensję można na przykład kupić pół bochenka chleba. Ludzie noszą ze sobą całe worki pieniędzy. Sprzedawcy nie mają czasu ich liczyć, więc je ważą – mówi „Rz” pochodzący z Zambii ekonomista mieszkający w Polsce dr Richard Mbewe. Nieustannie dodrukowywane są pieniądze. Zajmują się tym firmy we Francji, w Wielkiej Brytanii i USA, bo w Zimbabwe prawie nic się nie produkuje. Z powodu międzynarodowych sankcji mało jest towarów importowanych.
„Byłem w trzech sklepach. Nie było jajek, chleba, mleka. Na półkach są tylko drogie towary z RPA. Zamiast jajek kupiłem paczkę czipsów za 2 dolary” – opisuje w Internecie swoje poszukiwania jajek na Wielkanoc mieszkaniec Harare Bev Clark.
Według opozycji wybory wygrał jej kandydat Morgan Tsvangirai. Miał zdobyć 60 proc. głosów. Mugabe zyskał jedynie 30 proc. poparcia. Według niezależnej organizacji ZESN Tsvangirai wygrał mniejszą przewagą, uzyskując 49,4 proc. głosów. Czy rządzący od 28 lat prezydent pogodzi się z klęską? Wczoraj na ulicach Harare pojawiły się oddziały uzbrojonych policjantów. Świat boi się, że dojdzie do powtórki dramatycznych wydarzeń z Kenii.