Pośrodku czarnych ram umieszczono następujący tekst: „Drodzy czytelnicy! Ustawa prasowa zatwierdzona przez parlament poważnie narusza wolność słowa i mediów. Zwracamy się do prezydenta Republiki i Sądu Konstytucyjnego o pomoc, aby dzienniki nadal mogły służyć czytelnikom”.
Alexej Fulmek, szef największego słowackiego wydawnictwa Petit Press, powiedział dziennikarzom, że wydawcy chcieli w ten sposób ogłosić „pogrzeb racjonalnej dyskusji na temat prawa prasowego”.
– Czytelnik ma prawo wiedzieć, że żyje w kraju, w którym gwałcona jest wolność słowa, a rząd ingeruje w pracę redakcji – dodał.
Nowelizacja nakazuje wydawcom zamieszczanie sprostowań członków rządu i przedstawicieli instytucji państwowych, jeśli urzędnicy poczują się urażeni artykułami na ich temat. Będą oni mogli żądać sprostowań również wówczas, gdy zawarte informacje były prawdziwe. Odpowiedź musi być zamieszczona na tej samej stronie, tą samą czcionką w ciągu trzech dni. Jeśli wydawca odmówi publikacji, grozi mu grzywna w wysokości 4600 euro.
Prawicowa opozycja, która walczyła o wolność mediów, grożąc przez dwa miesiące, że zablokuje traktat lizboński, poparła protest wydawców, przypominając, że lewica od dłuższego czasu atakuje media, które krytykują jej populistyczną politykę. Wydawcy i politycy chcą poprosić prezydenta Ivana Gaszparovicza o zawetowanie ustawy, ale koalicja ma wystarczająco dużo głosów, by odrzucić weto.