Kierowcy ciężarówek, którzy wiozą towary do Polski, są zwolnieni z kwarantanny, a teraz z wypełnienia kart lokalizacyjnych – rząd w ten sposób chce odkorkować granice z Polską. Od kilku dni na granicach z Niemcami, Litwą i Czechami działy się dantejskie sceny.
Firmy transportowe z Polski, których tysiące tirów utknęło na nawet kilkadziesiąt godzin w korku, chcąc wjechać do kraju, zarzucały rządowi, że zamknął granice, ale się do tego nie przygotował. Zatory tworzyły się od poniedziałku na drogach dojazdowych do granic i punktów kontrolnych, głównie z Niemcami. To tiry z towarem z całej Europy – Polska jest centrum wielu potentatów branży logistycznej, skąd towary wysyła się dalej. Do tego 175 tys. polskich emigrantów postanowiło wrócić do kraju – w ciągu czterech dni drogą lądową wjechało 175 tys. osób.
– Takiej sytuacji nie ma na innych granicach państw, które również wprowadziły obostrzenia wjazdu. Np. w czwartek około południa na granicy Niemcy–Czechy korek miał 10 km, a Słowacja–Węgry – 7 km – wylicza Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska. Powody? – Brak odrębnych pasów ruchu dla transportu, które powinny być wyznaczone co najmniej 20 km przed granicą państwową, a także późno podjęta decyzja o zniesieniu obowiązku wypełniania kart lokalizacyjnych przez kierowców. To właśnie związany z kartami wymóg podawania szczegółowych danych jak NIP czy REGON powodował przestoje – wylicza prezes Wroński. – Dziś kolejek na granicy z Czechami, Słowacją, Litwą nie ma. Są jedynie na niektórych przejściach z Niemcami, ale tendencja jest spadkowa – zapewnia Agnieszka Golias, rzeczniczka KG Straży Granicznej. Utworzono odrębne przejście w Gubinku dla ciężarówek, które przewożą żywe zwierzęta.
Od środy kierowcy TIR-ów nie muszą już wypełniać kart lokalizacyjnych, co opóźniało odprawę graniczną – zwolnił ich z tego rozporządzeniem minister zdrowia. Przechodzą jednak kontrolę sanitarną – mierzona jest im temperatura. – Są czytniki tablic rejestracyjnych, jesteśmy w stanie ustalić, gdzie dany samochód się znajduje – mówi Katarzyna Konieczniak z nadodrzańskiej straży granicznej.