Według sondażu TNS/mrbi traktat reformujący Unię popiera 30 procent Irlandczyków. Przeciwko jest 35 procent. Dla rządu to wielka niespodzianka, bo jeszcze trzy tygodnie temu sytuacja była zupełnie inna: przeciwników traktatu było 17, a zwolenników 35 procent. Badania opinii pokazują, że na traktat nie zgadzają się głównie wyborcy nastawieni prosocjalnie, głosujący na lewicę.
– Proszę, dochowajmy naszych zobowiązań wobec europejskiego projektu. To fundamentalna sprawa dla naszych interesów – przekonywał w piątek w irlandzkim radiu poważnie zaniepokojony premier Brian Cowen.– Mam nadzieję, że ten sondaż będzie dla nas dzwonkiem alarmowym i zwolennicy „tak” dla traktatu zmobilizują się do głosowania, wiedząc, jak poważne jest zagrożenie – mówiła z kolei Lucinda Creighton z opozycyjnej partii Fine Gael.
Za traktatem opowiadają się wszystkie główne partie irlandzkie. Spośród ugrupowań parlamentarnych kampanię na „nie” prowadzi tylko mająca czterech posłów lewicowo-nacjonalistyczna Sinn Fein. Jej politycy poczuli wiatr w żaglach. – Nie możemy podpisać traktatu, który podważa naszą pozycję w instytucjach europejskich, zagraża służbom publicznym i prawom pracowniczym!
– grzmiała Mary Lou McDonald kierująca kampanią antylizbońską Sinn Fein.Jeśli Irlandia powie „nie”, może to oznaczać, że kraj, w którym żyje 1 procent 490-milionowej populacji Unii Europejskiej, zada śmiertelny cios traktatowi z Lizbony. reuters