Gdy służby specjalne Zimbabwe sterroryzowały opozycję i doprowadziły do kolejnego wyboru Roberta Mugabe na stanowisko prezydenta, świat nie posiadał się z oburzenia. Głośno mówiono o „fałszerstwie” i „kpinie z demokracji”. USA postanowiły nałożyć na reżim sankcje. Zakaz podróży dla dyktatora, embargo na handel bronią i zamrożenie zimbabweńskich aktywów na Zachodzie.

Aby to zrobić, potrzebna była jednak zgoda stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. O ile z przekonaniem Francji i Wielkiej Brytanii Amerykanie nie mieli większego problemu, o tyle Rosja i Chiny zdecydowanie sprzeciwiły się sankcjom. Ich zdaniem są niepotrzebne... bo sytuacja w Zimbabwe nie stanowi zagrożenia dla regionalnego porządku.

W tej sytuacji doszło do ostrego zgrzytu między Waszyngtonem a Moskwą. Amerykanie uznali, że decyzja Rosji podważa jej wiarygodność jako członka G8. W odpowiedzi rosyjskie MSZ wydało oświadczenie, w którym podobne sugestie uznało za „niedopuszczalne”.

Najbardziej zadowoleni są jednak oczywiście Robert Mugabe i inni przedstawiciele reżimu. – Chcemy bardzo podziękować tym krajom, które powstrzymały sankcje będące objawem międzynarodowego rasizmu – powiedział minister informacji Sikhanyiso Ndlovu.