Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew jednoznacznie określił wczoraj, co zamierza uczynić Rosja. – W odniesieniu do gruzińskiego kierownictwa, które rozpoczęło te agresywne działania, Rosja przyjmie taktykę zmuszania do pokoju, zgodnie z Kartą ONZ – powiedział. A premier Władimir Putin dodał, że „Rosja doprowadzi do logicznego końca swoją misję pokojową”.
Niemal wszyscy rosyjscy politycy, niemal wszystkie rosyjskie media powtarzają dokładnie jedno i to samo: w konflikcie o Osetię Południową agresorem jest Tbilisi, Rosjanie jedynie ratują napadniętych Osetyjczyków i bronią zagrożonych agresją Abchazów. Co więcej, Gruzini winni są zdaniem Moskwy zbrodni ludobójstwa – już zapowiedziano powołanie specjalnego trybunału międzynarodowego do ich osądzenia. Nie wiadomo tylko, kto poza Rosjanami miałby w nim zasiadać. Działania Kremla poparła nawet rosyjska opozycja. – Rosyjskie kierownictwo było zmuszone użyć siły, by ratować ludzi – oświadczył lider Jabłoka Siergiej Mitrochin.
Rosjan, którzy akcję zbrojną w Gruzji krytykują, „Prawda” nazwała „własowcami wojny informacyjnej”. Wskazała palcem zdrajców: szef Memoriału Siergiej Kowalow i wdowa po Andrieju Sacharowie – Jelena Bonner. Nieliczni, którzy śmieli mieć inne zdanie.
Mając tak jednoznaczne poparcie w społeczeństwie, Miedwiediew i Putin mogą obawiać się sprzeciwu jedynie na arenie międzynarodowej. A ten jest dość skromny. Ostro wypowiadają się Polska i kraje bałtyckie. Unia Europejska próbuje mediacji, a Stany Zjednoczone krytykują, ale robią niewiele.
Rosja najwyraźniej usiłuje zrealizować w Gruzji swoje cele taktyczne i strategiczne. Cel taktyczny to maksymalne osłabienie Gruzinów. Osetia Południowa już jest w rękach rosyjskich żołnierzy. W Abchazji Rosjanie się umocnili, próbując wypchnąć Gruzinów z wąwozu Kodori. A samoloty rosyjskie niszczą gruzińskie miejscowości.