[b]McCain mimo dobrego występu w ostatniej debacie chyba nie zdołał poprawić swej fatalnej sytuacji. Myśli pan, że istniała w ogóle szansa, że mu się to uda?[/b]
[b]Stephen Hess:[/b] Ta kampania została w tak przygniatający sposób zdominowana przez sytuację gospodarczą, że sama myśl, iż na niespełna trzy tygodnie przez wyborami jakaś wymiana zdań może dramatycznie zmienić bieg wydarzeń, jest śmieszna. Wszystkie te wyciągnięte w ostatniej chwili oskarżenia pod adresem Obamy wydają się mieć niewielki związek z rzeczywistością, z jaką muszą się dziś zmagać Amerykanie. Muszą się wydawać sprawami żenująco drobnymi, przynajmniej dla tych, od których zależeć będą losy wyborów – niezdecydowanych.
[b]To już koniec McCaina?[/b]
Jeśli McCain wygra, będzie to największa niespodzianka w historii amerykańskich wyborów. Nie mówię, że to jest niemożliwe. Jest po prostu bardzo mało prawdopodobne. By taki scenariusz się ziścił, musiałoby nastąpić coś naprawdę niezwykłego. Są dwie możliwości. Pierwsza to wydarzenie zewnętrzne, poza nurtem tych wyborów, niezwiązane bezpośrednio z oboma obozami. Mam na myśli scenariusz, który nazwałbym drugim 11 września, który przypomniałby wyborcom, że McCain ma doświadczenie i charakter potrzebny głównodowodzącemu w czasach zagrożenia. Druga możliwość to jakiś niesamowity skandal lub gigantyczna pomyłka Obamy. Ten drugi scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. Obama z powodzeniem przetrwał dwa lata pod mikroskopem mediów i atakami rywali, nie wygląda więc na to, żeby teraz nagle miało się pojawić coś nowego.
[b]McCainowi udało się w środę przekonująco nakreślić różnicę między nim, konserwatystą, i Obamą jako liberałem...[/b]