Przed głosowaniem nad traktatem lizbońskim w Irlandii szef Komisji Europejskiej Jose Barroso groził irlandzkim wyborcom, że „zapłacą” za odrzucenie traktatu. Przeciwnicy Lizbony uznali to za próbę zastraszenia. Oburzenie wywołała też zapowiedź prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego po referendum, że „Irlandczycy będą musieli znowu głosować”. Te słowa, wygłoszone podczas spotkania z parlamentarzystami jego partii UMP, przeciwnicy traktatu uznali za szczególnie jaskrawy przykład arogancji zwolenników pogłębiania integracji wobec jej przeciwników.
Kilka miesięcy temu Parlament Europejski zwiększył liczbę deputowanych (z 20 do 25) konieczną do utworzenia grupy parlamentarnej. Celem było wyeliminowanie małych lewicowych i prawicowych grup w PE, z reguły eurosceptycznych. – Bronimy się przed rozbiciem parlamentu na małe grupki, przez co nie mógłby efektywnie działać – tłumaczył Richard Corbett z brytyjskiej Partii Pracy.
– Socjaliści i chadecy chcieliby po prostu systemu dwupartyjnego – mówi duńska deputowana Hanne Dahl z eurosceptycznego ugrupowania Ruch Czerwcowy.