Kapitan Sarkozy

Prezydent Francji był najlepszym przywódcą, jakiego Europa mogła mieć na czas kryzysu. Nie zaprzepaśćmy jego osiągnięć.

Aktualizacja: 27.12.2008 10:49 Publikacja: 26.12.2008 23:20

Nicolas Sarkozy wśród europejskich przywódców, 11 grudnia br.

Nicolas Sarkozy wśród europejskich przywódców, 11 grudnia br.

Foto: Reuters

Sarkozy jest playboyem cierpiącym na nadpobudliwość, co przejawia się skłonnością do organizowania niezliczonej liczby szczytów, reliktem europejskiego socjalizmu szastającym pieniędzmi na pomoc dla firm, których naturalnym obowiązkiem w czasie kryzysu jest bankructwo, powtórką z Chiraca – arogantem mającym czelność pouczać prezydentów Polski i Czech, mięczakiem, który nie umie powiedzieć „nie” Putinowi ani szaleńcom ekologom, którzy chcą nasze pieniądze utopić w produkcji wiatraków. Wystarczyło sześć ostatnich miesięcy, byśmy poznali prawdziwe oblicze najbardziej przebojowego polityka Europy.

Owszem, można tak jak wyżej. Sarkozy doskonale nadaje się na karykaturę – jest widowiskowy, a przy tym niski, ma zdecydowane poglądy, a do tego wszyscy zazdroszczą mu żony – ale to jeszcze nie powód, by tracić głowę. Zamiast tego lepiej podjąć próbę zrozumienia, o co chodzi prezydentowi Francji.

Na początek warto przypomnieć, w jakich okolicznościach doszedł do władzy. Stało się to po kilkunastu latach marginalizacji Francji w świecie. Był to wynik polityki jej prezydentów. Na przełomie lat 80. i 90. Mitterand nie rozumiał, co się dzieje w Europie Wschodniej, o czym świadczyło jego zachowanie wobec puczu Janajewa, a potem wobec Borysa Jelcyna. Następnie przyszedł Jacques Chirac, który po 11 września w istocie ustawił Francję w roli wroga Stanów Zjednoczonych, wykorzystując jedną z najbardziej niszczących chorób francuskich – antyamerykanizm. Dodatkowo Chirac przeszedł do historii dzięki swojej pogardzie wobec nowych krajów członkowskich Unii. Jej najlepszą ilustracją była znana wypowiedź, gdy popierającym interwencję w Iraku narodom Europy Środkowej zasugerował, by siedziały cicho. I ostatni element tej układanki: odrzucenie przez Francuzów konstytucji europejskiej spowodowało, że stracili pozycję głównego rozgrywającego w Europie.

[srodtytul]Sukces poza mandatem Unii[/srodtytul]

Z takim właśnie bagażem kilkunastu lat błędów politycznych Francji dochodził do władzy Nicolas Sarkozy. Nowy prezydent rozumiał doskonale, że dla Francji niezbędne jest określenie na nowo roli w polityce zagranicznej, a francuska prezydencja Unii Europejskiej miała być kluczowym elementem odbudowania pozycji Francji i jej wizerunku. Sarkozy wypełnił to zadanie, zasługując na największe uznanie w sytuacjach, gdy poruszał się na granicy swoich uprawnień albo jawnie je przekraczał. Czym bowiem jak nie naginaniem prawa była jego misja w Moskwie w sierpniu? Sarkozy nie miał uprawnień do negocjowania z Putinem rozejmu jako przedstawiciel Unii Europejskiej. Mimo to jego mediacja przyniosła powstrzymanie ofensywy rosyjskiej na Tbilisi i zakończenie wojny na warunkach, które są co prawda dalekie od idealnych. Pamiętajmy jednak, że realną alternatywą w sierpniu było obalenie rządu Gruzji i zainstalowanie w Tbilisi marionetkowych władz prorosyjskich. Warto również pamiętać, że Europa pod jego kierunkiem nie uznała niepodległości Osetii Południowej i Abchazji. Nic nie wskazuje na to, by to stanowisko mogło ulec zmianie.

Nicolas Sarkozy pokazał w istocie, że Europa może odgrywać rolę polityczną w świecie, nawet w relacjach ze swoim najtrudniejszym partnerem Rosją, i to przy całkowitym fiasku dyplomatycznym Amerykanów w trakcie kryzysu.

Oczywiście, dla niektórych krytyków Unii efekt mediacji Sarkozy’ego był mizerny. W Polsce podkreślano rolę prezydenta Kaczyńskiego, tak jakby misje obu polityków musiały stać ze sobą w sprzeczności. Tymczasem zarówno Kaczyński, jak i Sarkozy działali w zasadzie poza mandatem Unii Europejskiej, realizując jednocześnie interesy swoich krajów i całej Unii. Kaczyński odniósł istotny sukces propagandowy dla Polski i Europy, jednak to Sarkozy doprowadził do wstrzymania działań wojennych.

[srodtytul]Bez antyamerykańskiej fobii[/srodtytul]

Sukcesami Sarkozy’ego były wypracowanie kompromisu w sprawie pakietu klimatycznego i skłonienie Irlandii do ponownego rozpisania referendum w sprawie traktatu z Lizbony. Jednak za ten drugi sukces zapłacił ustępstwami, co być może dla innych państw Unii będzie pretekstem do wysuwania własnych żądań. W obu wypadkach Sarkozy ustalił pewien styl sprawowania przewodnictwa Unii, w którym liczy się przede wszystkim osiągnięcie celu. Warto również pamiętać, że to za francuskiej prezydentury formy instytucjonalnej nabrała polsko-szwedzka inicjatywa Partnerstwa Wschodniego, dającego nadzieję na wciągnięcie do zachodniej sfery wpływów państw kluczowych z punktu widzenia polskiej racji stanu.

Po drodze Sarkozy lubił wygłaszać zdecydowane poglądy. Kategorycznie wzywał Irlandczyków do rozpisania nowego referendum, a polskiemu prezydentowi przypominał o podpisie złożonym pod traktatem lizbońskim. Nigdy jednak nie przekroczył granicy pogardy, którą wykazywał wobec nowych państw Unii jego poprzednik. Ze swojej strony może zamiast unosić się honorem w sytuacji całkowicie dopuszczalnej wymiany zdań (przywódcy unijnych państw regularnie mają do siebie publicznie pretensje i krytykują się nawzajem), powinniśmy poważnie potraktować wypowiedzi francuskiego prezydenta, na przykład jego częste wymienianie Polski w gronie sześciu najważniejszych państw Unii. Jak dotychczas Polska nie potrafiła sama dla siebie określić, co to w istocie dla nas oznacza. Czy mamy być hamulcowym ścisłej integracji europejskiej, co wydaje się celem prezydenta Kaczyńskiego, czy też ustalać jej warunki?

Dla Polaków ważne jest też, że Sarkozy to osoba, której bliżej do kultury anglosaskiej niż niemieckiej. Od samego początku z zazdrością obserwował przemiany w Wielkiej Brytanii. Obecnie doskonale rozumie się z Gordonem Brownem. Nie ma też kompleksu Stanów Zjednoczonych i zwłaszcza teraz, po wyborze Obamy, będzie to bardzo widoczne. To są w gruncie rzeczy bliskie sobie postaci – obaj doszli do władzy na fali buntu wobec establishmentu politycznego. Oczywiście i Obama, i Sarkozy są jednocześnie wytworami tego systemu, ale ważne, że potrafili przekonać ludzi, iż są gotowi dokonać dogłębnych zmian w swoich krajach. Paradoksalnie jak na postaci wywodzące się jednak z odmiennych obozów politycznych łączy ich też akceptacja potrzeby silnej interwencji państwa w czasach kryzysu finansowego. W tym zresztą Sarkozy nie różni się także od odchodzącego prezydenta Busha i wielu innych liberałów, którzy dziś skłonni są wydawać miliardy na ratowanie systemu finansowego i gospodarek w swoich krajach.

I jeszcze jedna istotna cecha Sarkozy’ego: jest prezydentem rozumiejącym potrzebę ochrony Izraela i zachowania jego bezpieczeństwa oraz otwartym na wynikające z tego konsekwencje. Zdecydowane poparcie Francji dla Izraela daje nadzieję na dobrą współpracę z administracją Obamy, w której również dominują politycy proizraelscy, z sekretarz stanu Hillary Clinton na czele. Zwłaszcza w sytuacji zagrożenia nuklearnego ze strony Iranu dokooptowanie Francji w pełnym wymiarze do sojuszu obronnego Zachodu jest dobrym sygnałem wysłanym w ostatnich miesiącach przez Sarkozy’ego.

[srodtytul]Jak porcja tlenu[/srodtytul]

Przez ostatnie sześć miesięcy Nicolas Sarkozy pokazał potencjał wielkości Unii Europejskiej i jej ograniczenia. W Polsce wielokrotnie spotykała go za to krytyka, zwykle niezasłużona. Z jednej strony wszyscy narzekamy na niewydolność Unii, jej nieumiejętność sprostania kryzysom, zanik rzeczywistej roli na świecie. Jednak gdy pojawia się ktoś taki jak Sarkozy, kto chce wstrząsnąć Unią, wybudzić ją z letargu, przesunąć granice tego co możliwe, narzekamy na jego nadpobudliwość, przekraczanie kompetencji albo nieuprawnione pouczanie innych.

Tymczasem dla Europy pozbawionej spójnej idei naczelnej i zagrywającej się na śmierć w wewnętrznych sporach prowadzonych niezrozumiałym dla ludzi językiem, Sarkozy był jak porcja tlenu. Wreszcie okazało się, że ważny polityk europejski potrafi jasno formułować cele i realizować je w sytuacji kryzysu.

Przewodnictwo Francji w Unii Europejskiej się kończy. Następni w kolejce są Czesi. Dobrze byłoby, gdyby premier Topolanek wykazał równą Sarkozy’emu przebojowość w realizacji celów drogich Czechom, zwłaszcza w budowaniu wspólnej polityki energetycznej Unii i uniezależnianiu jej od dostaw z Rosji.

Sarkozy wskazał metody, jakimi we wspólnej Europie można prowadzić politykę w czasach kryzysu. Jego prezydencja inicjuje czas tworzenia nowego systemu władzy w Unii, którego jeszcze nie znamy, a którego zrębem instytucjonalnym ma być traktat z Lizbony. Zamiast krytykować francuskiego prezydenta za arogancję, warto się zastanowić, jak nie przegapić okazji, by tak jak on mówić głośno i wyraźnie w imieniu własnego kraju i Europy.

Sarkozy jest playboyem cierpiącym na nadpobudliwość, co przejawia się skłonnością do organizowania niezliczonej liczby szczytów, reliktem europejskiego socjalizmu szastającym pieniędzmi na pomoc dla firm, których naturalnym obowiązkiem w czasie kryzysu jest bankructwo, powtórką z Chiraca – arogantem mającym czelność pouczać prezydentów Polski i Czech, mięczakiem, który nie umie powiedzieć „nie” Putinowi ani szaleńcom ekologom, którzy chcą nasze pieniądze utopić w produkcji wiatraków. Wystarczyło sześć ostatnich miesięcy, byśmy poznali prawdziwe oblicze najbardziej przebojowego polityka Europy.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021