Rosyjska milicja ma fatalną reputację – słynie z łapownictwa, a jej funkcjonariusze często działają poza granicami prawa.
„W MSW mają nadzieję, że nowy system, delikatnie mówiąc, zlikwiduje jedną z przyczyn korupcji. Przerwane zostanie błędne koło: na zarzuty o łapownictwo milicjanci odpowiadają, tłumacząc się mikroskopijnymi zarobkami” – pisze dziennik.
Według cytowanej przez gazetę Swietłany Pierowej odpowiadającej w MSW za finanse na nowy system dodatków i podwyżek milicji budżet wyda prawie dziewięć miliardów rubli. Osoby piastujące stanowiska kierownicze będą mogły otrzymać nawet do 40 tys. rubli (około 4 tys. złotych) premii miesięcznie. Sami mają wyznaczać nagrody dla podwładnych – zwłaszcza tych pracujących w terenie, najbardziej narażonych na wszelkiego rodzaju pokusy. Do tego dojdą premie roczne dla najbardziej zasłużonych. Zarobki pracowników milicji będą co kilka miesięcy indeksowane.
To kolejna inicjatywa władz, która ma przekształcić rosyjskich milicjantów z postrachu rosyjskich ulic w zacnych stróżów prawa. Na razie żadna z nich nie przyniosła pożądanych rezultatów. A korupcja i bezkarność milicji są od dawna palącym problemem społecznym, który może dotknąć praktycznie każdego. – Milicjanci są bezkarni, robią, co im się żywnie podoba – alarmują obrońcy praw człowieka. Oprócz łapówek, ściąganych z przypadkowych przechodniów czy kierowców pod byle pretekstem, nadużywają władzy w inny sposób, na przykład zapewniając ochronę różnym grupom przestępczym. – Mało im płacą, to dorabiają „na mieście” – słychać często w Rosji.
Milicjant w Rosji może wylegitymować kogo chce, bez powodu. Tradycyjnie stosuje zasadę, że „paragraf na każdego się znajdzie”.