– Nadszedł czas, aby kandydatura z Europy Środkowej była rozważana w odniesieniu do stanowiska sekretarza generalnego NATO – powiedział w Brukseli polski minister.
On sam, wymieniany przez media jako jeden z możliwych następców obecnego szefa sojuszu Jaapa de Hoop Scheffera, „nie jest kandydatem”. Tak przynajmniej utrzymywał wczoraj. Jego rzecznik doprecyzował, że chodzi o chwilę obecną. Brytyjski dziennik „Daily Telegraph” napisał wprost w komentarzu redakcyjnym, że szefem NATO powinien teraz zostać Polak „zarówno z powodów historycznych, jak i strategicznych”. Według dziennika Polska zasługuje na takie wyróżnienie. Byłaby to forma kompensaty za lata komunistycznej okupacji. A strategicznie wybór Polaka byłby wyraźnym sygnałem dla Rosji, która systematycznie próbuje dzielić NATO (choć wczoraj podano, że wicepremier Rosji Siergiej Iwanow i sekretarz generalny NATO spotkają się 6 lutego w Monachium, by rozmawiać o odbudowie współpracy).
Według szefa polskiego MSZ po dziesięciu latach członkostwa w NATO kraje Europy Środkowej zdobyły prawo do najwyższego stanowiska. – Istnieje konieczność stworzenia równowagi w sojuszu – uważa. Szefem struktury wojskowej NATO tradycyjnie jest Amerykanin. Z kolei na czele ważnego Komitetu Wojskowego sojuszu stanął niedawno generał włoski, który pokonał w tajnym głosowaniu polskiego generała Franciszka Gągora.
Sikorski próbuje też zwiększyć swoje szanse na wybór i z mniejszym niż kiedyś entuzjazmem wypowiada się o euroatlantyckiej perspektywie dla Gruzji i Ukrainy. W wywiadzie dla „Daily Telegraph” mówi, że ich członkostwo w NATO to „odległa perspektywa”.