Choć do inauguracji prezydentury Donalda Trumpa pozostał nieco ponad miesiąc, trzeba już mówić o prawdziwych negocjacjach. Świadczy o tym język, jakim posługuje się teraz Donald Trump – znacznie ostrożniejszy, niż było to w kampanii wyborczej. Prezydent-elekt nie chce powiedzieć, czy w ostatnim czasie nawiązał bezpośredni kontakt z Władimirem Putinem. Ogranicza się do stwierdzenia, że „istnieje możliwość”, iż Ukraina otrzyma mniejsze wsparcie wojskowe od USA, gdy do władzy w Białym Domu dojdzie nowa administracja.
Czytaj więcej
W piątek prezydent Francji był tak słaby, że musiał zapewniać w wystąpieniu telewizyjnym wątpiący...
- Bardzo dobrze znam Władimira. To jest jego moment na podjęcie działań. Także Chiny mogą pomóc. Świat czeka na pokój - oświadczył Trump.
O tym, że przygotowania do rokowań nad przyszłością Ukrainy wchodzą w decydującą fazę, świadczą też reakcje Moskwy i Kijowa. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Rosja „jest zawsze gotowa do rozpoczęcia negocjacji”. Także prezydent Wołodymyr Zełenski zapewnił, że jego celem jest położenie kresu działaniom zbrojnym.
Donald Trump widzi w Wołodymyrze Zełenskim partnera
Trump, po długich wahaniach, zdecydował się spotkać w Paryżu z ukraińskim prezydentem na marginesie ceremonii otwarcia po odbudowie katedry Notre Dame. To sygnał, że widzi w nim partnera i nie pójdzie na bezpośrednie porozumienie z Kremlem, ponad głowami Ukraińców. Być może jest to nagroda dla Zełeńskiego za zgodę na faktyczne (choć nie formalne) porzucenie ziem już zajętych przez Rosjan, o czym ostatnio prezydent Ukrainy mówił w wywiadzie dla Sky News