[b]Rz: W 2007 roku pisaliśmy o kłopotach z polską szkołą w Trzyńcu na Zaolziu, którą chciały zamknąć władze miasta. Czy udało się jej przetrwać? [/b]
[b]Józef Szymeczek:[/b] Osiągnęliśmy kompromis. Szkoła pozostanie w dotychczasowej siedzibie, nowoczesnym, ładnym budynku, ale formalnie stanowić będzie oddział drugiej polskiej szkoły działającej w Trzyńcu. Na razie prowadzona w niej będzie nauka w klasach od pierwszej do piątej, ale mam nadzieję, że klas przybędzie. Najważniejsze, że na kolejny rok szkolny – 2009/2010 – do pierwszej klasy rodzice już zgłosili 14 dzieci, co oznacza, że szkoła będzie istnieć. Czternaście może się wydać liczbą niewielką, ale trzeba pamiętać, że trzynieccy Polacy podejmowali decyzje w warunkach ogromnej niepewności co do przyszłości placówki.
[b]Zgodnie z czeskim ustawodawstwem w gminach, w których co najmniej 10 procent mieszkańców to mniejszość narodowa, mogą być wprowadzane dwujęzyczne nazwy miejscowości i ulic. Czy na Zaolziu pojawiły się polskie napisy? [/b]
Polacy stanowią ponad 10 procent mieszkańców w 31 gminach na Zaolziu, ale dwujęzyczne nazwy wprowadzono na razie tylko w 13. Najlepiej sytuacja wygląda w Czeskim Cieszynie, gdzie mamy już nawet dwujęzyczne tablice z nazwami ulic. Czeski rząd dał na to spore pieniądze – 5 milionów koron na 2007 rok (wydano zaledwie 600 tysięcy) i kolejne 5 milionów na 2008 rok (według obecnego kursu 5 milionów koron to około 790 tysięcy złotych). Największe problemy mamy - tak jak ze szkołą – w Trzyńcu, gdzie Polacy stanowią około 16 procent mieszkańców. Ustawa mówi, że organizacja mniejszości składa wniosek do lokalnego komitetu do spraw mniejszości narodowych, a ten przekazuje go do realizacji lokalnym władzom. Niestety, w Trzyńcu komitet do spraw mniejszości nie chce przekazać wniosku dalej.
[b]I nie można nic zrobić?[/b]