Debata nad wotum zaufania dla rządu trwała w parlamencie pięć godzin. W tym czasie media wieściły szybki upadek prawicowego gabinetu. „Jeszcze nigdy Topolanek nie był tak blisko odejścia” – pisały. Ich przypuszczenia wkrótce się sprawdziły. Mirek Topolanek natychmiast ogłosił, że poda się do dymisji.
To pierwszy taki przypadek w powojennej historii Czech. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by to parlament decydował o upadku rządu. Korona natychmiast zaczęła tracić na wartości. A Czesi, którzy przewodniczą UE, przestraszyli się, jak Europa będzie teraz na nich patrzeć.
[srodtytul]Czas dla Klausa[/srodtytul]
– Formalnie nasze przewodnictwo skończyło się we wtorek. Bo rząd, który przestał być prawomocny w kraju, nie może być traktowany poważnie jako ten, który stoi na czele UE – mówi „Rz” politolog Jirzi Pehe. I przewiduje, że pozycja negocjacyjna jego kraju będzie teraz bardzo słaba.
– A to oznacza, że w ciągu najbliższych trzech miesięcy Czesi jako przywódcy UE nie będą traktowani poważnie – dodaje. Już wczoraj lider socjalistów w Parlamencie Europejskim Martin Schulz mówił, że Czechy są bardzo słabe i niezdolne sprostać wyzwaniom stojącym przed Unią.