Kilka tygodni przed wkroczeniem wojsk USA do Iraku sekretarz stanu Colin Powell wygłosił w Radzie Bezpieczeństwa ONZ mowę, która miała przekonać świat, że reżim Husajna ma broń masowego rażenia i chce podzielić się nią z al Kaidą. Powołał się na zeznania terrorysty schwytanego w listopadzie 2001 r. na granicy afgańsko-pakistańskiej. Był nim Ali Mohamed al Faheri zwany Libijczykiem, który w ostatni weekend popełnił samobójstwo w więzieniu Abu Salim w Trypolisie, gdzie odbywał karę dożywocia za terroryzm.
Pochodzący z Libii al Faheri w 1990 r. został zwerbowany na wojnę z Sowietami w Afganistanie. W 1995 r. został dowódcą obozu szkoleniowego al Khaldan, przez który przeszedł m.in. Marokańczyk Zacarias Moussaoui zamiesza-ny w zamachy z 11 września 2001 r. Po zatrzymaniu Libijczyk najpierw trafił do więzienia CIA w Kandaharze, a potem do Egiptu. Z odtajnionych dokumentów CIA wynika, że był tam torturowany tak skutecznie, że potwierdził, iż Irak pomaga al Kaidzie w zdobyciu broni biologicznej i chemicznej.
„Skłamał, by uniknąć dalszych tortur” – orzekł później w raporcie amerykański Senat.Libijczyk miał następnie trafić do Guantanamo, ale zaprzecza temu Human Rights Watch. – Był przetrzymywany w tajnych więzieniach CIA w Afganistanie i innych miejscach, ale nie w Guantanamo – mówi rzeczniczka tej organizacji Stacy Sullivan. W 2006 r. został wydany Libii. 27 kwietnia odwiedzili go w więzieniu przedstawiciele HRW.
„Nie chciał z nami rozmawiać. Powiedział tylko: gdzieście byli, kiedy byłem torturowany w amerykańskich więzieniach” – napisała HRW w komunikacie. Bliscy, którzy odwiedzali go w Abu Salim, twierdzą, że nie zamierzał się zabić. Mordy więźniów, pozorowane na samobójstwa, podobno nie należą w Libii do rzadkości.