Wierzy Pan w medialne doniesienia odnośnie stanu zdrowia, a nawet śmierci północnokoreańskiego przywódcy?
Prof. Kim Jen Un: Nie wierzę. Chciałbym zwrócić uwagę na źródło tych spekulacji. Kto pierwszy poinformował o tym, że Kim Dzong Un miał operację i znajduje się w śpiączce? Poinformowała o tym amerykańska stacja CNN, którą Trump już wcześniej oskarżał o rozpowszechnianie fake newsów. To wrogowie Trumpa. Wszystko się zaczęło od tego, że Trump w ubiegłym tygodniu powiedział, że dostał list od północnokoreańskiego przywódcy. Pjongjang odpowiedział, że nic nie wysyłał. Przeciwnicy Trumpa postanowili wykorzystać tę sytuację by pokłócić Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem.
To o co chodzi z tą korespondencją? Skąd się wziął ten list od Kim Dzong Una?
Trump na początku roku wysłał do Kim Dzong Una życzenia urodzinowe (północnokoreański przywódca ma urodziny 8 stycznia – red.). Kim Dzong Un odpowiedział, mają normalne relacje. List był, ale nie w kwietniu i prezydent USA mógł mieć na myśli właśnie tamten list, który dostał trzy miesiąca temu. Polepszenie relacji z Koreą Północną to jeden z priorytetów polityki zagranicznej Trumpa. To dzięki niemu Pjongjang już od dwóch lat nie wystrzeliwuje międzykontynentalnych rakiet balistycznych, które mogłyby dotrzeć na terytorium USA. To jedyny amerykański prezydent, któremu udało się trzykrotnie spotkać się z liderem KRLD i nawet symbolicznie odwiedzić terytorium tego kraju. Naturalnie więc, że jego wrogowie, którzy chcą nie dopuścić do reelekcji Trumpa, chcą wybić mu spod nóg północnokoreański temat. Stąd więc plotki o śmierci Kim Dzong Una.
W jakim celu do Pjongjangu udało się aż 50-osobowa delegacja z Chin, w tym również lekarze, o czym poinformowała ostatnio agencja Reutera?