Po przeliczeniu 98,9 proc. głosów dotychczasowy szef państwa był na piątym miejscu, z zaledwie 5,5-proc. wsparciem. Wyprzedzili go, oprócz Wiktora Janukowycza (35,4 proc.) i Julii Tymoszenko (25), także Serhij Tihipko (13) i Arsenij Jaceniuk (7). Największe poparcie otrzymał w trzech obwodach na zachodzie kraju – lwowskim, tarnopolskim i iwanofrankowskim , gdzie znalazł się na drugim miejscu za Julią Tymoszenko.

Jeszcze w niedzielę późnym wieczorem szefowa sekretariatu prezydenta Wira Uljanczenko przekonywała, że Juszczenko „był, jest i będzie prezydentem”. Dopiero wczoraj rano jego ludzie oficjalnie uznali jego porażkę. Ale wiceszefowa sekretariatu Marina Stawnijczuk ostrzegała, by „nie stawiać krzyżyka na politycznej karierze Juszczenki”. On sam milczał.

Zwolennicy Juszczenki przyjęli jego klęskę z ogromną goryczą. – To porażka całej Ukrainy. Prócz niego nie było kandydata reprezentującego prawdziwie ukraińskie interesy – mówi Ołeś Starowojt, radny i szef prezydenckiej Naszej Ukrainy w obwodzie lwowskim. Ale ta przegrana była nieunikniona. Juszczenko stał się symbolem zawiedzionych nadziei pomarańczowej rewolucji. Bardzo dużo obiecywał, a zrobić udało mu się mało.

Czy prezydent na taką przegraną był przygotowany? – Wydawało się, że święcie wierzył w zwycięstwo, choć obiektywnych przesłanek do tego nie było – mówi Ihor Żdanow, szef Instytutu Otwartej Polityki. – Widział siebie nie jako prezydenta na określoną kadencję, ale postać odgrywającą kluczową rolę w historii Ukrainy i budowaniu nowoczesnego ukraińskiego społeczeństwa – twierdzi Swietłana Kononczuk z Ukraińskiego Niezależnego Centrum Badań Politycznych. Juszczenko znany jest jako człowiek kierujący się emocjami, a nie chłodny polityk, ostrożnie wyważający racje. Jego reakcja na wynik wyborów może być emocjonalna. – Może uznać, że skoro naród go nie poparł, to niech sobie radzi bez niego – dowodzi Żdanow. Ale Kononczuk jest przekonana, że prezydent nie obrazi się na społeczeństwo. – To romantyk, ale przecież nie idiota – ucina. Ze słów Mariny Stawnijczuk wynikało, że politycy skupieni wokół Juszczenki mogą chcieć startować w przedterminowych wyborach parlamentarnych (rozwiązanie parlamentu jest prawdopodobne). Prezydent mógłby się znaleźć na czele listy. Jest precedens: pierwszy ukraiński prezydent Leonid Krawczuk też został deputowanym. Tyle że partia Juszczenki jest słaba, trzeba ją odbudować, co po wstrząsie, jaki przeżyła, może być trudne.

Wasyl Zoria, szef pisma „Narodnyj Deputat”, uważa, że Juszczenko może mieć dalej idące plany. – Według modelu rosyjskiego naród zwraca się do dawnego cara, by wrócił na tron i opanował chaos. Tego pewno by chciał – mówi. A jeśli plany polityczne się nie powiodą? – Był świetnym prezesem Narodowego Banku Ukrainy. Może spróbować stworzyć potężną grupę finansową. Jest do tego lepiej przygotowany niż do uprawiania polityki – twierdzi Zoria.